Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Szach i szok

Nowa kadra dyplomatyczna oraz przyszli europosłowie powinni „wejść w temat”, tak jak piłkarze „wchodzą w mecz”.

Felieton piszę w połowie kwietnia, ale ma on leżeć w kioskach jeszcze w maju. Dawniej leżały gazety, teraz leżą kioski, leży Ruch. Niech żyje kapitalizm! (Hasło na 1 maja). Ruch – instytucja bestialsko zniszczona przez kolejne zarządy – jest w agonii. Czy znajdą się winni? Pięknoduchy zastanawiają się, co po PiS, i przestrzegają przed zemstą, bo przecież „oni” nie znikną, nadal będziemy żyć w jednym kraju z tymi, którzy wyrzucili kilkudziesięciu generałów, fałszują historię, oczyścili „złogi” w MSZ aż do podłogi (Pinochet: „Wyciąć tę zarazę do kości”), którzy wyprowadzili pieniądze do Luksemburga, którzy zlecili pobicie Kwaśniaka, którzy obsadzili kluczowe placówki dyplomatyczne i szkalują nasz kraj gorzej niż Erika Steinhoff – oni mają być nietykalni? A zresztą – Bóg z nimi!

Ze względu na majówkę od razu przejdę do części rozrywkowej. Nowa kadra dyplomatyczna oraz przyszli europosłowie powinni „wejść w temat”, tak jak piłkarze „wchodzą w mecz”. Pierwszym dyplomatą, jakiego poznałem w Warszawie, był młody i niezwykle sympatyczny attaché ambasady Indii Alfred Vaz (zmarły przedwcześnie). Były to lata 60. i jako młokos miałem zero obejścia. Kiedy po raz pierwszy zaprosił mnie na cocktail do swojego mieszkania przy ulicy Polnej, drzwi otworzył mi ubrany na czarno dżentelmen, któremu już na wejściu „zafundowałem szuflę”, czyli wyciągnąłem rękę na powitanie. Po chwili pojawił się Alfred, więc zrozumiałem, że wylewnie przywitałem się z kelnerem, który wyciągał rękę po płaszcz, a nie po moją rękę. Hinduski dyplomata wprowadził mnie na pokoje i bawił krótką rozmową, z której dowiedziałem się, że z wykształcenia jest… fizykiem, a do MSZ trafił z… konkursu.

Polityka 17/18.2019 (3208) z dnia 23.04.2019; Felietony; s. 142
Reklama