Kraj

Europosłowie o swoich zarobkach, sukcesach i znajomości języków

14 z 25 europosłów, którzy wzięli udział w naszej ankiecie, uważa, że umiejętność swobodnego porozumiewania się w języku obcym jest niezbędna do skutecznego pełnienia euromandatu. 14 z 25 europosłów, którzy wzięli udział w naszej ankiecie, uważa, że umiejętność swobodnego porozumiewania się w języku obcym jest niezbędna do skutecznego pełnienia euromandatu. materiały prasowe
„Polityka” razem z MamPrawoWiedziec.pl zapytała polskich europosłów, którzy właśnie kończą kadencję, jak oceniają wysokość swoich zarobków, czy należy w tej pracy znać języki i o to, jakie są ich największe sukcesy.

Czy europosłowie znają języki?

14 spośród 25 europosłów, którzy wzięli udział w naszej ankiecie, uważa, że umiejętność swobodnego porozumiewania się w języku obcym jest niezbędna do skutecznego pełnienia mandatu. Stanisław Żółtek (Europa Narodów i Wolności/Kongres Nowej Prawicy) sądzi z kolei, że można się bez tego obyć: „Na każdym posiedzeniu sesji Parlamentu lub komisji parlamentarnej wszystkie wypowiedzi są tłumaczone słuchawkowo przez profesjonalnych tłumaczy. Wszystkie dokumenty posłowie otrzymują przetłumaczone na swój język”. Dodaje, że każdy poseł powinien wypowiadać się tylko we własnym języku, bo „profesjonalni tłumacze lepiej tłumaczą niż chcący się popisać poseł myśli, że sam umie”. Żółtek przyznaje, że język obcy może się przydać „do prywatnych kontaktów (bez obecności asystentów) – ale do tego wystarczy nawet słaba znajomość jakiegoś wspólnego języka”.

Ryszard Czarnecki przekonuje zaś, że w sali plenarnej i na posiedzeniach komisji co prawda są tłumaczenia, ale „w kuluarach bez języka obcego ani rusz”. Jan Olbrycht (PO/EPP) zwraca uwagę, że „prace parlamentarne polegają również na ciągłych negocjacjach, które prowadzone są bez tłumaczy, i posłowie nieznający języków obcych są z nich wyłączeni”.

Czytaj także: Eurosceptycy nie podbiją Brukseli po wyborach

Czy europosłowie zarabiają za dużo?

Europosłanki i europosłowie zarabiają 8,6 tys. euro. Wynagrodzenie jest wypłacane z budżetu Parlamentu Europejskiego i po potrąceniu unijnego podatku i składki ubezpieczeniowej wynosi 6710,67 euro (ok. 28,2 tys. zł). W porównaniu z nimi parlamentarzyści z Wiejskiej zarabiają zdecydowanie mniej – 8 tys. zł brutto, do tego 2,5 tys. zł diety poselskiej i 14,2 tys. zł na prowadzenie biura.

Europosłowie otrzymują też zwrot różnych kosztów ponoszonych w związku z wykonywaniem obowiązków (prowadzenie biura, rachunki telefoniczne, opłaty pocztowe) – 4 416 tys. euro miesięcznie. Dodatkowo dostają 313 euro dziennie za pracę podczas sesji plenarnych. Na zatrudnienie asystentów mogą wydać maksymalnie 24 tys. euro. Kwota ta nie wpływa na ich konta – wypłaca się ją w formie wynagrodzenia miesięcznego zarejestrowanym asystentom.

Zapytaliśmy polskich europosłów, jak oceniają wysokość swoich zarobków. Tylko pięciu – Zbigniew Kuźmiuk i Kosma Złotowski (PiS), Krzysztof Hetman (PSL), Kazimierz Michał Ujazdowski i Robert Iwaszkiewicz (Wolność) – uważa, że pensje są za wysokie. Ujazdowski, który nie ubiega się o reelekcję, przekonuje: „W przypadku Polski nie jest uzasadniona radykalna różnica między zarobkami posłów do PE oraz posłów w Sejmie i senatorów. Uważam obniżenie zarobków parlamentarzystów krajowych za złą decyzję, która pogłębia degradację polskiego parlamentaryzmu”.

Czytaj także: Jak będzie wyglądał europarlament po wyborach?

Złotowski nie ma nic przeciwko obniżce europensji: „Powinna być jednak rozpatrywana w kontekście wszystkich kosztów administracyjnych, jakie generują instytucje unijne, także wydatków na wygrodzenia wysokich urzędników, sędziów TSUE oraz komisarzy, których zarobki są znacząco wyższe niż pensje europosłów. Nie miałbym nic przeciwko obniżeniu tych kosztów również poprzez proporcjonalne obniżenie wynagrodzeń wszystkich wymienionych wyżej grup”.

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz przyznaje, że wynagrodzenia są bardzo duże jak na polskie warunki, ale europosłowie pracują w kilku miejscach (w Brukseli, Strasburgu, na misjach zagranicznych i w swoich okręgach wyborczych w kraju), więc muszą być mobilni. „Wziąwszy pod uwagę koszty życia w Belgii, konieczność życia na dwa domy, nieustanne podróże i związaną z tym logistykę dotyczącą zabezpieczenia rodziny (opieki nad dziećmi), ta kwota wydaje się adekwatna” – mówi. Zdzisław Krasnodębski (PiS) podkreśla zaś, że obniżenie zarobków dyskryminowałoby ich wobec kolegów z PE.

Po zakończeniu kadencji europosłom, którzy nie zostali ponownie wybrani, przysługuje odprawa w kwocie równej miesięcznej pensji za każdy rok sprawowania mandatu – otrzymują ją nie krócej niż przez sześć miesięcy oraz nie dłużej niż przez dwa lata, ale tylko do chwili, gdy obejmą inną publiczną funkcję, otrzymają mandat w parlamencie krajowym albo przejdą na emeryturę.

Jakie mają osiągnięcia w Parlamencie Europejskim?

Poprosiliśmy europosłów także o wskazanie dwóch największych osiągnięć mijającej kadencji i największej porażki. Przypomnijmy, że pracują w komisjach, podkomisjach, delegacjach i grupach roboczych skupionych na konkretnych dziedzinach prawa uchwalanego przez PE. Jako sprawozdawcy i kontrsprawozdawcy kształtują prawo, które obowiązuje ponad 500 mln Europejczyków.

Czytaj także: Najciekawsze pojedynki na listach PiS

Większość polskiej reprezentacji w PE największe sukcesy widzi w obszarze działania swoich komisji. Danuta Jazłowiecka (PO) należąca do komisji zatrudnienia i spraw socjalnych do sukcesów zalicza m.in. dyrektywę w sprawie łączenia życia zawodowego z osobistym. „Dzięki temu w UE będą obowiązywały minimalne zasady dotyczące urlopów ojcowskich, wychowawczych czy opiekuńczych. Parlamentowi udało się zagwarantować, że wszystkie te urlopy będą płatne. To niewątpliwie poprawi sytuację pracowników w wielu krajach UE” – tłumaczy.

Dla Marka Plury (PO) sukcesem jest Europejski Akt o Dostępności: „Dzięki tej dyrektywie wiele produktów i usług, takich jak bankomaty, biletomaty, usługi bankowe, e-booki, tablety, smartfony itp., będzie musiało być dostępnych dla osób z różnymi typami niepełnosprawności”. A dla posła Siekierskiego (PSL) z komisji rolnictwa i rozwoju wsi jednym z kluczowych osiągnięć jest reakcja UE na rosyjskie embargo na import unijnych produktów rolnych i żywności: „W rezultacie m.in. moich działań Komisja Europejska zrealizowała w kolejnych latach obowiązywania embarga (przede wszystkim w okresie 2014–16) pakiet programów pomocowych, głównie dla producentów owoców, warzyw oraz mleka o wartości ponad 1 mld euro, z czego znacząca część trafiła do Polski, jako jednego z najbardziej poszkodowanych krajów”.

Bogdan Zdrojewski (PO), działający w komisji kultury i edukacji, wskazuje jako sukces m.in. potrojenie wysokości budżetu programów stypendialnych Erasmus. Dwóch posłów z komisji transportu i turystyki – Kosma Złotowski (PSL) i Janusz Zemke (SLD) – za najtrudniejsze uznało głosowanie nad tzw. pakietem mobilności. Zemke tłumaczy, że „rozwiązania forsowane przez większość posłów do PE bezpośrednio uderzają w polski sektor transportu międzynarodowego”.

Rozłam w sprawie wartości

Europosłowie z Europejskiej Partii Ludowej (EPP) są zwolennikami szerokiego rozpowszechniania europejskich wartości. Różnią się jednak w ocenie tego, czy to zadanie PE realizował odpowiednio. Dla Michała Boniego (PO/EPP) osiągnięciem kadencji jest „mocniejsze niż do tej pory uświadomienie sobie w Unii Europejskiej, czym są europejskie wartości, jak ważne jest przestrzeganie zasad demokracji, zasad praworządności”. Przykładem działania w tej sprawie jest jego zdaniem program „Prawa i Wartości”, wpierający organizacje obywatelskie w krajach członkowskich.

Z kolei Jarosław Kalinowski (PSL) widzi tu klęskę Unii, która „nie podjęła wystarczających działań promujących wspólne wartości i idee integracyjne. (...) Stąd obserwowany obecnie wzrost populizmu i eurosceptycyzmu”.

Według Róży Thun (PO) porażką tej kadencji jest „zbyt słabe docieranie z informacją do obywateli, co pozostawia wolną przestrzeń propagandzie populistycznej”. Uważa jednak za sukces „konsekwentne wymaganie praworządności od krajów członkowskich Unii Europejskiej oraz upominanie się o osoby prześladowane w krajach trzecich”.

Do działań PE w zakresie praworządności odniósł się także Zdzisław Krasnodębski (PiS). Za porażkę UE uznaje jej „stosunek do demokratycznie wybranych rządów państw członkowskich i decyzji obywateli UE (debaty o Polsce, Węgrzech, Rumunii i Wielkiej Brytanii w kontekście brexitu)”. Takie stanowisko ma większość reprezentantów Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Ryszard Czarnecki (PiS) za porażkę uważa także „olbrzymią ideologizację PE”.

Żałują niedokończonych projektów

Europosłowie żałują przegranych głosowań i projektów, których nie udało się doprowadzić do końca. Posłowie Jan Olbrycht i Janusz Lewandowski wymieniają niedokończenie negocjacji nad nowymi Wieloletnimi Ramami Finansowymi na lata 2021–27.

Kosma Złotowski jest zawiedziony, że nie udało się zablokować cięć w budżecie Wspólnej Polityki Rolnej na okres 2021–27. „Zdecydował o tym przede wszystkim splot niesprzyjających czynników, w tym głównie brexit, strata w budżecie UE ok. 12 mld euro rocznie netto z tytułu składki brytyjskiej oraz pojawienie się tzw. nowych wyzwań, w obszarze choćby migracji i bezpieczeństwa, które otrzymały zwiększone finansowanie kosztem tradycyjnych polityk” – wyjaśnia.

Michał Boni jako porażkę Parlamentu i Komisji Europejskiej wskazuje nieudaną próbę wstrzymania projektu gazociągu Nord Stream 2, który „jest groźny nie tylko dla Polski i Ukrainy, ale też dla całego systemu energetycznego Unii Europejskiej”.

***

Dane pochodzą z badania przeprowadzonego przez serwis MamPrawoWiedziec.pl (Stowarzyszenie 61) i „Politykę”. Wszystkim europosłom zadaliśmy pytania o podsumowanie kadencji: największe sukcesy i porażki Parlamentu Europejskiego, ich własne osiągnięcia legislacyjne, najtrudniejsze głosowanie oraz opinię w sprawie kompetencji językowych i wynagrodzenia europosłów. Uzyskaliśmy 25 odpowiedzi.

Pełne odpowiedzi dostępne w profilach polityków na MamPrawoWiedziec.pl

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną