Barwny architekt antyunijnych nastrojów w Wielkiej Brytanii Nigel Farage, zakładając swoją nową partię, na początku tygodnia przekonywał, że jeśli opóźnienie brexitu zmusi jego kraj do udziału w wyborach europejskich, to on te wybory wygra i napoi lękiem swoich przeciwników politycznych. I o ile partia Farage’a może rzeczywiście namieszać na poziomie krajowym – jeżeli Zjednoczone Królestwo rzeczywiście do nich przystąpi – to nie wpłynie na podział sił w PE. Na to przynajmniej wskazuje sondaż opublikowany wczoraj przez tenże Parlament – pierwszy, w którym brukselscy badacze założyli udział Brytyjczyków w eurowyborach zaplanowanych na 23–26 maja.
Europejska Partia Ludowa nadal z przewagą
Sondaż przewiduje ponowne zwycięstwo Europejskiej Partii Ludowej (do której należą m.in. PO, PSL i niemieccy chadecy), która uzyska 180 mandatów na 751 możliwych, o niemal 40 mniej, niż ma obecnie. Drugie miejsce zajmą socjaliści i demokraci (m.in. SLD i brytyjska Partia Pracy) – 149 europosłów, też prawie 40 mniej niż w trwającej kadencji, a trzecie – liberałowie (m.in. Nowoczesna i rządzące w Czechach ANO), którzy zamiast 68 deputowanych będą mieli 76 przedstawicieli. Pozostałe partie proeuropejskie nie zmienią znacząco swojej liczebności. Nieznacznie wzrośnie zaś reprezentacja antyunijnych europosłów, którzy – po części dzięki partii Farage’a – według sondażu wprowadzą 115 przedstawicieli zamiast dotychczasowych 78.
Przez niski prognozowany wynik brytyjskich torysów mniej deputowanych będą mieli eurosceptyczni Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy – strat w Wielkiej Brytanii nie zrekompensuje nawet lepszy niż w 2014 r.