JANEK ROJEWSKI: – Tusk wiedział?
LESZEK JAŻDŻEWSKI: – Nie wymienialiśmy tekstów naszych przemówień. Poza tym publicznie nie mówię o swoich rozmowach z politykami. Nie chcę się odnosić do medialnych spekulacji dotyczących tego, „o czym mogliśmy rozmawiać”. Dotyczy to tak samo Donalda Tuska, jak i innych polityków.
Mówi się, że mogłeś w ten sposób zaszkodzić. Ukraść show dla własnych celów.
Nie spotkałem się z żadnym wiarygodnym argumentem, który by tę tezę potwierdzał.
Mówią tak politycy opozycji: Jan Grabiec (PO), Eugeniusz Kłopotek (PSL)... Później wystąpienie skrytykowali też Grzegorz Schetyna i Władysław Kosiniak-Kamysz.
To, że oburzyłem Jana Grabca, to nie jest argument. Wypowiedziałem to, co wielu zwolenników Koalicji Europejskiej myśli i pisze. Do tej pory rzadko zdarzały się okazje, żeby wygłosić takie stanowisko publicznie, w dodatku w prime timie. Gdyby uznano, że mówię bzdury, wystąpienie nie wzbudziłoby takiego zainteresowania. A tysiące ludzi gorąco zareagowało na to, że ktoś powiedział parę słów prawdy o Kościele katolickim.
Wymienionym politykom brakuje instynktu. Jeśli udają, że problemu nie ma, że wszystko jest w porządku, a krytyka Kościoła jest nieuprawniona, to jest to taktyka samobójcza.
Czytaj także: Jażdżewski nie jest krytykiem wiary
Samobójcza?