Ostatnie sondaże wskazują, że Koalicja Europejska ma szansę wygrać eurowybory. Wygrana to warunek konieczny, żeby zlepiona niemałym wysiłkiem przez Grzegorza Schetynę KE przetrwała do następnej kampanii. Konieczny, ale nie jedyny. Drugi warunek to decyzja PSL, bo pozostali uczestnicy są chętni do dalszej współpracy (choć w SLD zatwierdzić ją musi referendum).
Ludowcy mówią krótko: Koalicja musi się opłacać. To znaczy, że obecność w niej musi przekładać się na mandaty, a to – nawet przy wygranej całej Koalicji – nie jest dla PSL oczywiste. Minimum, o które walczą, to trzy mandaty (obecnie mają cztery) – jeśli dostaną mniej, to będzie dla nich znak, że lepiej by było walczyć o europarlament samodzielnie.
Czytaj więcej: PSL – kluczowi obrotowi
PSL dostał dobre miejsca
Dwa miejsca dla PSL w europarlamencie wydają się pewne. Jedno dostanie Jarosław Kalinowski, startujący z pierwszego miejsca na Mazowszu. Drugie Adam Jarubas, dwójka w okręgu małopolsko-świętokrzyskim. Pozostałe stoją pod znakiem zapytania.
Ludowcy dostali od Grzegorza Schetyny bardzo dobre miejsca na listach. Trzy jedynki (poza Kalinowskim Czesław Siekierski na Podkarpaciu i Krzysztof Hetman na Lubelszczyźnie), trzy dwójki i trzy trójki. Ale same numery miejsc nie wystarczą. Na wyniki partii i mandaty dotąd w eurowyborach pracowało 130 kandydatów, teraz 16 (tylu mają na listach KE). Większości z nich będzie trudno konkurować o wyborców z popularnymi politykami PO.
Jedną z większych mandatowych nadziei PSL jest Hetman. – On od dawna prowadzi intensywną kampanię na Lubelszczyźnie, jest zdeterminowany, ma też pieniądze.