Marek Opioła od 10 lat zasiada w komisji ds. służb, a od czterech stoi na jej czele. Uważany jest za pracowitego i znającego się na służbach posła. Ale teraz dokonał blamażu, który na długo zepsuje mu reputację. Na początku kwietnia wystąpił do komendanta głównego policji o zgodę na wykorzystanie policyjnego black hawka w materiale niezbędnym do pracy, jaką wykonuje, pełniąc funkcję przewodniczącego sejmowej komisji. I taką zgodę dostał.
Materiał z policyjnym helikopterem, a nawet dwoma, okazał się spotem wyborczym, w którym Opioła reklamował samego siebie. Jest kandydatem PiS w eurowyborach i nie zawahał się, aby pod fałszywym pretekstem wyłudzić, bo tak to trzeba nazwać, policyjny sprzęt do swojej prezentacji wyborczej.
Opioła budował wizerunek państwowca
Komendant główny ostro zaprotestował. Ogłosił, że policja jest apolityczna i jej wykorzystywanie do celów kampanii jest niedopuszczalne. Opioła zareagował prawidłowo, ogłaszając, że wycofuje ten nieszczęsny spot i bardzo przeprasza. Chciał inaczej, a wyszło fatalnie.
Opioła od lat budował swój wizerunek jako państwowca i teraz na naszych oczach sam zburzył całą konstrukcję. Pomieszało mu się państwowe z prywatnym. Jedyne, co go może tłumaczyć, to ogólna atmosfera panująca w rządzącej partii, przyzwalająca na prywatne czerpanie korzyści z dobra państwowego. Lukratywne posady dla swoich w spółkach skarbu państwa, nagrody finansowe dla ministrów nie za szczególne osiągnięcia, ale za to, że w ogóle żyją, wędrówki po kraju służbowymi orszakami, które, jak w przypadku byłej premier Beaty Szydło, często zmierzały do symbolicznej stajni, czyli do własnych domów.