Premier Mateusz Morawiecki nie ujawnił w oświadczeniu majątkowym działek kupionych od Kościoła, bo przepisał je na żonę, z którą zrobił rozdzielność majątkową. Minister, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk nie podał w oświadczeniach, że jest udziałowcem spółki prawa handlowego. Nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że nie podaje tej informacji w zeznaniach majątkowych od 10 lat. Kiedy sprawą zainteresowało się OKO.press, skorygował oświadczenia składane ostatnio.
Minister Dworczyk nie dopełnił obowiązków
OKO.press odkryło, że minister Dworczyk od 10 lat jest udziałowcem spółki „Rodzice dla Szkoły”, finansującej prywatne przedszkola i szkoły organizacji Sternik, nad którą „opiekę duchową” sprawuje Opus Dei. Dzieci ministra chodzą do takiej szkoły, a obowiązkiem rodziców jest wykupienie – za 18 tys. zł – 18 udziałów w tej spółce.
Spółka „Rodzice dla Szkoły” nie przynosi udziałowcom dochodów, bo jej celem jest finansowanie placówek Opus Dei. Minister Dworczyk nie zataił więc – jak premier Morawiecki – swojego majątku. Ale prawo jest jasne: udziały w takiej spółce trzeba wpisać w oświadczeniu majątkowym niezależnie od tego, czy ma ona charakter dochodowy, czy non profit. Minister tego nie dopełnił – ani jako radny, ani jako poseł, ani jako minister.
Za taki czyn grozi – według ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne – odpowiedzialność służbowa i karna, od grzywny do pięciu lat więzienia. Z tym że odpowiedzialność karna grozi za „podanie nieprawdy” w oświadczeniu. Należy więc rozumieć, że karane jest tylko działanie celowe, a nie przeoczenie.
Jak zareaguje CBA?
Możliwe, że minister Dworczyk nie zatajał udziałów w spółce, tylko po prostu sądził, że skoro nie przynoszą dochodów, to nie musi ich ujawniać. Jednak fakt, że szef kancelarii premiera nie zna prawa i nie upewnia się, co powinien ujawniać, jest wystarczająco kompromitujący.
Zobaczymy, czy premier Morawiecki wyciągnie wobec niego konsekwencje służbowe. Choć będzie w sytuacji co najmniej niezręcznej: sam ukrywa majątek wart od 35 do 60 mln zł, przepisując go na żonę, a ministra każe za nieujawnienie udziałów w spółce non profit. Skoro Cezar nie jest poza podejrzeniem, to czegóż wymagać od jego pretorianów?
Zobaczymy też, jak na sprawę oświadczeń Dworczyka zareaguje CBA. To samo CBA, które przez trzy lata badało oświadczenia majątkowe sędziego Waldemara Żurka, wzywając go na przesłuchania, nawiedzając w domu jego sąsiadów i zgłaszając zastrzeżenia np. do wartości odkupionego od sędziego przez sąsiada używanego traktora.
Wreszcie: jak ma się czuć Kowalski, którego np. urząd skarbowy złapie na jakimś błędzie czy przeoczeniu, gdy możnym tego świata pomyłki czy „optymalizacje” finansowe uchodzą na sucho?
Czytaj także: Lustracja majątkowa, czyli syndrom konduktorki