Większość Polaków (56 proc.) uważa, że nie, rośnie jednak liczba tych, którzy uważają, że i owszem (32 proc. – sondaż IPSOS dla OKO.press, luty br.). A wstrząs po emisji dokumentu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” tylko wzmocni tę tendencję. Cień pedofilii, jaki gęstnieje od lat nad pontyfikatem Jana Pawła II, nie rozwieje się sam z siebie. Nie pomogą w tym zdecydowane zaprzeczenia ze strony ludzi z najbliższego otoczenia papieża, z jego osobistym sekretarzem kard. Stanisławem Dziwiszem na czele. W obecnej atmosferze tylko niezmordowane drążenie tematu i rzetelna analiza faktów wydają się właściwą drogą ku pełnej prawdzie. Bilans na razie wypada niejednoznacznie. Na płaszczyźnie prawnej obrońcy papieża mogą wyliczyć kolejne pożądane zmiany prawa kościelnego podejmowane za jego pontyfikatu. Na przykład była ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej prof. Hanna Suchocka przypomina, że już w 1989 r. Watykan przystąpił do międzynarodowej konwencji o ochronie praw dziecka. W kolejnych latach Jan Paweł II z własnej inicjatywy zaostrzał i rozszerzał przepisy kościelne dotyczące pedofilii księży. Sam kard. Dziwisz podkreśla, że papież pozwolił Kościołom w USA i w Irlandii, szczególnie dotkniętym tym złem, na nadzwyczajne działania w ramach tego, co dziś nazywa się – w ślad za papieżem Franciszkiem – polityką zera tolerancji.
Jeden z aktów prawnych przyjętych przez Jana Pawła II, uważany za fundament „zmowy milczenia”, został przez niego unieważniony. Bóg zapłać, ale z drugiej strony bulwersują konkretne historie hierarchów uwikłanych w skandale pedofilskie, którzy pod rządami Karola Wojtyły uniknęli kary. Najgłośniejszym przykładem jest sprawa ojca Marciala Maciela Degollado, założyciela Legionu Chrystusa. Kolejne na liście są historie: amerykańskiego kard.