Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Moje miasto

4 czerwca. Wielki dzień, trudne święto

Gdańsk, gdańszczanie i gdańszczanki pokazali, że tworzą miasto niezwykłe, potrafiące pokazać klasę zarówno w chwili tragedii, jak w styczniu po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza, jak i organizując radosne, lecz i pełne refleksji święto. Gdańsk, gdańszczanie i gdańszczanki pokazali, że tworzą miasto niezwykłe, potrafiące pokazać klasę zarówno w chwili tragedii, jak w styczniu po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza, jak i organizując radosne, lecz i pełne refleksji święto. Daniel Frymark / Forum
Gdańskie świętowanie 30. rocznicy wyborów 4 czerwca to niezły prognostyk na przyszłość, nawet jeśli polityczne przewidywania nie nastrajają do optymizmu.

Gaude Mater Polonia – ciesz się, Matko Polsko! To słowa, jakimi gdański chór powitał 4 czerwca uczestników Święta Wolności i Solidarności, czyli 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 r. Słowa te mogą sprawiać wrażenie złośliwej ironii, gdy weźmie się pod uwagę obecną sytuację w kraju i głęboki podział na wrogie polityczne obozy. Stosunek do 4 czerwca, Okrągłego Stołu oraz późniejszej, pokomunistycznej transformacji jest ważnym kryterium odróżniającym zwolenników rządów PiS i demokratycznej opozycji.

Ostrość tego podziału wybrzmiała z pełną siłą, gdy premier Mateusz Morawiecki goszczący w Gdańsku, w Sali BHP Stoczni Gdańskiej, a więc w bezpośrednim sąsiedztwie Europejskiego Centrum Solidarności i głównego miejsca obchodów rocznicy, nie przywitał się z prezydentką Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz. Premier nie przyjechał święcić 4 czerwca, tylko wpadł na konkurencyjne wydarzenie – spotkanie upamiętniające pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski w 1979 r.

Fiesta historycznego jubileuszu

Prostackie impertynencje szybko trafiły do mediów krajowych, szczęśliwie jednak nie miały wpływu na przebieg wydarzeń w Gdańsku, gdzie rzeczywiście miastu, jego władzom i wszystkim zaangażowanym instytucjom, z Europejskim Centrum Solidarności na czele, udało się coś, o co w Polsce bardzo trudno – zaprojektować wielodniową fiestę historycznego jubileuszu, która mimo niezbędnych w takich momentach akcentów patosu zdominowana była przez atmosferę radosnego świętowania.

Kto chciał słuchać poważnych debat o społeczeństwie obywatelskim oraz kondycji demokracji w Polsce i na świecie, miał taką możliwość, podobnie jak na selfie z bohaterami historii, głównymi aktorami wydarzeń sprzed 30 lat, którzy tłumnie zjechali do Gdańska. Komu taka forma zbytnio pachniała naftaliną, ten mógł zanurzyć się w „Strefę Społeczną”, gdzie ponad 200 organizacji z całej Polski bardzo konkretnie opowiadało i pokazywało zalety społecznej autonomii wyrażającej się w strukturach społeczeństwa obywatelskiego. W końcu nie brakowało wydarzeń artystycznych rozsianych po całym mieście, zachęcających po prostu do zabawy i radosnego świętowania.

Tusk w Gdańsku: Nie możemy dać się ograć, nawet jeśli pierwszy mecz się przegrało

Kto podnosi rękę na samorząd, podnosi rękę na Polskę

Pod tą świąteczną powierzchnią toczył się ważny proces społeczno-polityczny, którego wyrazem były kluczowe debaty i symboliczne deklaracje. 3 czerwca podczas spotkania zorganizowanego przez organizacje społeczne i struktury samorządu terytorialnego została ogłoszona deklaracja współpracy obu tych filarów demokracji w Polsce. Sygnatariusze wezwali do rozpoczęcia ogólnokrajowej narady o najważniejszych wyzwaniach dla demokracji i przyszłości lokalnych wspólnot, wskazując, że powinna zakończyć się w 2020 r., w rocznicę pierwszych wyborów do samorządów (maj 1990) i podpisania porozumień sierpniowych (sierpień 1980), propozycją nowej umowy społecznej, na wzór programu „Samorządna Rzeczpospolita” z 1981 r.

Z kolei 4 czerwca to proklamacja Deklaracji Wolności i Solidarności oraz 21 tez samorządowych ogłoszonych przez przybyłych tłumnie do Gdańska przedstawicieli samorządu terytorialnego, którzy postanowili mocnym głosem wypowiedzieć się przeciwko obecnemu rządowi, nieukrywającemu antysamorządowych zamiarów i centralizacyjnych skłonności. Samorządowcy głośno wołali: nie ma na to zgody! Decentralizacja i samorządność są podstawami ustroju RP, jaką zaczęliśmy budować 4 czerwca 1989 r. Dobitnie te głosy spuentował Aleksander Kwaśniewski podczas porannej sesji 4 czerwca, w trakcie której wystąpili byli prezydenci Polski: kto podnosi rękę na samorząd, podnosi rękę na Polskę.

Czytaj także: Wrzód 4 czerwca, czyli wymazywanie przez przykrywanie

Porozumienie jest możliwe

Decentralizacja, samorządność, społeczeństwo obywatelskie, wolność, solidarność, demokracja, prawa człowieka – to hasła, które dominowały w dyskusjach na forach oficjalnych i w kuluarach. Wybrzmiewały mocno mimo niemożliwej do ogarnięcia wielości propozycji programowych, dobrze odzwierciedlającej różnorodność współczesnego polskiego społeczeństwa. Podobnie zresztą jak mocno wybrzmiewała nieobecność „drugiej Polski”, zwolenników obecnej władzy. Czy zdołamy zakopać coraz głębszy rów dzielący społeczeństwo? – pytała Aleksandra Dulkiewicz.

Historia i wydarzenia sprzed 30 lat podpowiadają, że możliwe jest porozumienie mimo znacznie głębszych podziałów. Wtedy, rozpoczynając pokomunistyczną transformację, wybraliśmy zamiast wojny domowej dialog, który doprowadził do „negocjowanej rewolucji”, kontynuacji „samoograniczającej się rewolucji”, jaką był ruch Solidarności z lat 1980–81. W tej optyce Święto Wolności i Solidarności ma szansę być nowym początkiem, jak pragną sygnatariusze Deklaracji Wolności i Solidarności. I tylko życzyć nam wszystkim, by tak się stało. Ale...

Ale jest problem z realną polityką, która choć relegowana z oficjalnego programu, to wracała za sprawą takich gestów jak ostentacyjna arogancja premiera Morawieckiego i temperament wielu uczestników. Wyraźnie czuć było cień wyborów do Parlamentu Europejskiego i problem z właściwym zrozumieniem ich wyników. Samorządowcy dali do zrozumienia, że chcą wywierać mocniejszy wpływ na politykę krajową. Jeśli jednak chcą się przebić ze swoim komunikatem, muszą przekonać do swoich racji społeczeństwo. Paradoksalnie to nie to samo co starania o wygraną w wyborach na funkcje prezydenta czy burmistrza.

Gdańsk, gdańszczanie i gdańszczanki po raz kolejny pokazali, że tworzą miasto niezwykłe, potrafiące pokazać klasę zarówno w chwili tragedii, jak w styczniu po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza, jak i organizując radosne, lecz też pełne refleksji święto. To niezły prognostyk na przyszłość, nawet jeśli polityczne prognozy nie nastrajają do optymizmu.

Czytaj także: Drugi Cud na Wisłą

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną