Był Kant niebywale ważnym i nowatorskim myślicielem. Tylko akurat nie z tego powodu, dla którego uchodzi za geniusza.
Thomas Bernhard słusznie zauważył, że z dzieł wielkich filozofów w pamięci opinii publicznej pozostają niewiele znaczące bon moty, jakieś wyświechtane strzępy myśli, a oni sami stają się ledwie figurkami, którymi ozdabiamy gablotki w naszych gabinetach. Tak to już jest z mędrcami, że, owszem, kierują świat na nowe tory, lecz nie przez to, co w ich dziełach najpoważniejsze, a dzięki wpadającym w ucho motywom, które niczym cztery dźwięki piątej symfonii Beethovena zagnieżdżają się w głowach tzw.
Polityka
27.2019
(3217) z dnia 02.07.2019;
Felietony;
s. 96