Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Sędzia Biliński szykanowany przeniesieniem

Sędzia Łukasz Biliński podczas rozprawy w sprawie „puczu” w grudniu 2016 Obywateli RP i innych Sędzia Łukasz Biliński podczas rozprawy w sprawie „puczu” w grudniu 2016 Obywateli RP i innych Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Sędzia Łukasz Biliński, który usankcjonował obywatelskie nieposłuszeństwo, mimo swojego sprzeciwu został przeniesiony do wydziału rodzinnego. Od tej decyzji może się odwołać do organu, w którym zasiada prezes jego sądu, który tę decyzję wydał: do neo-KRS.

Tak działa układ zamknięty wykreowany dzięki „reformie wymiaru sprawiedliwości” wprowadzonej półtora roku temu przez PiS.

Przenoszenie sędziów z powodu reorganizacji, znoszenie i łączenie wydziałów i zmiana przydziału czynności to, obok postępowań dyscyplinarnych, kolejne formy szykanowania sędziów, znane także w PRL. Np. w Sądzie Rejonowym w Poznaniu zniesiono wydział gospodarczy, którego przewodniczącym był rzecznik Stowarzyszenia Iustitia Bartłomiej Przymusiński. Jednym z pierwszych przeniesionych sędziów był sędzia Wojciech Łączewski, który był w składzie sędziowskim skazującym Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych z CBA za nadużycie władzy podczas prowokacji przeciwko Andrzejowi Lepperowi. Został przeniesiony do wydziału cywilnego gospodarczego. Przeniesiono też m.in. wszystkich członków Kolegium Sądu Okręgowego w Krakowie, którzy zgłosili weto wobec odwołania sędziego Żurka z funkcji rzecznika prasowego sądu w styczniu 2018 r. A pierwszym sędzią, który padł ofiarą nowego przepisu o „zmianie przydziału czynności służbowych”, pozwalającego przenieść sędziego bez zgody, był właśnie sędzia Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie. Teraz jego ofiarą padł sędzia Biliński.

Władza pozbywa się sędziego

W ten sposób z wydziału karnego Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia władza pozbyła się sędziego, który od z górą trzech lat orzeka w sprawach wykroczeniowych dotyczących obywatelskich protestów. To on ustanowił standard orzekania z powołaniem na konstytucję w takich właśnie sprawach, przecinając spór o prawo sądów powszechnych do orzekania bezpośrednio na konstytucji. Jako pierwszy sędzia orzekł w Polsce w sprawie wykroczeniowej, że obrona konstytucji nie jest czynem społecznie szkodliwym, a zatem nie może być ani wykroczeniem, ani przestępstwem. To on orzekł, że nie można za społecznie szkodliwe uznać blokowania legalnej demonstracji nacjonalistów idącej pod neofaszystowskimi hasłami.

O tym, że ma orzekać w wydziale rodzinnym, zdecydował prezes sądu Maciej Mitera. Ten sam, który jest członkiem i rzecznikiem neo-KRS. Aby wcisnąć tam sędziego Bilińskiego, zwolnił dla niego etat, przenosząc – wbrew jej woli – jedną z sędzi tego wydziału do wydziału cywilnego. Przenosząc sędziego Bilińskiego, wykorzystał nowy pisowski przepis o „zmianie przydziału czynności służbowych”. Jednak opinię w tej sprawie powinno wydać Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie. Prezes Mitera zwrócił się o opinię, ale jej nie dostał, bo wcześniej Zgromadzenie Apelacji Warszawskiej podjęło uchwałę wstrzymującą opiniowanie wszelkich wniosków dla KRS do czasu, aż Trybunał Sprawiedliwości UE rozstrzygnie, czy KRS została powołana i działa w zgodzie z unijnym prawem.

W tej sytuacji prezes Mitera postanowił nie czekać na – niewiążącą go – opinię Kolegium i przeniósł sędziego Bilińskiego z dniem 1 lipca. Ale Kolegium nie ma ustawowego terminu na wydanie opinii. I nie zrezygnowało z jej wydania, tylko czasowo zawiesiło. Zwróciło się więc do prezeski SO w Warszawie Joanny Bittner o uchylenie decyzji prezesa Mitery jako podjętej z naruszeniem prawa, bo bez opinii Kolegium. Co zrobi prezes Bittner (powołana przez Zbigniewa Ziobrę) – nie wiadomo.

Czytaj także: Polskie sądy przed wyrokiem

Sędzia Biliński zwróci się do Sądu Najwyższego

Sędzia Biliński stoi na stanowisku, że decyzja o zmianie jego obowiązków nie jest skuteczna i nadal uważa się za sędziego wydziału karnego wykroczeniowego. Jednak – z ostrożności – zamierza się od tej decyzji odwołać do neo-KRS, na co ma siedem dni od 3 lipca, gdy dostał decyzję prezesa. Jeśli neo-KRS jego odwołanie odrzuci – pójdzie ze skargą do Izby Pracy Sądu Najwyższego, kwestionując zgodność z konstytucją prawa KRS do takiej decyzji.

Tę drogę jako pierwszy przetestował sędzia Waldemar Żurek, b. rzecznik KRS i postać ikoniczna dla ruchu sędziowskiego sprzeciwu. Neo-KRS odrzuciła jego odwołanie, odwołał się do SN, ale Izba Pracy SN przez blisko rok nie zdołała zająć się merytorycznie jego sprawą. Zajął się nią za to błyskawicznie neosędzia Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN Aleksander Stępkowski i odrzucił ją w kilka minut. Potem obudziła się Izba Pracy SN i zadała Trybunałowi Sprawiedliwości UE pytanie, czy Stępkowski został prawidłowo wybrany – przez neo-KRS – na sędziego.

Sam sędzia Żurek zaś ma postępowanie dyscyplinarne za to, że nie podjął natychmiast orzekania w nowym wydziale po „zmianie przydziału czynności służbowych”, tylko zakończył wcześniej wyznaczone na wokandę stare sprawy.

Sędzia Biliński na razie nie będzie miał tego problemu, bo wcześniej, ze względów rodzinnych, wziął dwumiesięczny urlop. Do tego czasu TSUE może już wydać wyrok w sprawie legalności powołania i działania neo-KRS. Jeśli uzna, że neo-KRS i nominowani przez nią sędziowie działają nielegalnie, to decyzja prezesa Mitery – awansowanego na to stanowisko w wyniku opinii neo-KRS – będzie nieważna. Z nią 545 nominacji sędziowskich. Pytanie, czy wyrok uzna władza polityczna.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną