Opozycja wreszcie przerwała milczenie. Platforma Obywatelska, występująca pod szyldem Koalicji Obywatelskiej, ogłosiła główne punkty programu wyborczego nazwane „szóstką Schetyny”. Niektóre brzmią ogólnikowo (np. te dotyczące służby zdrowia), inne wymagają doprecyzowania i wyjaśnień (choćby plan podwyżek najniższych wynagrodzeń), ale jak na formację, o której przed tygodniem PiS mówił jak o politycznym zombie, KO nieoczekiwanie wymierzyła władzy kilka bardzo celnych i ciężkich ciosów. Efekt zaskoczenia po stronie obozu rządzącego był aż nadto widoczny: tuż po wystąpieniu Grzegorza Schetyny głos zabrał Jarosław Kaczyński, przedstawiając partyjne „jedynki”, co zapewne miało medialnie przykryć Forum KO. Prezes PiS był jednak wyraźnie skonsternowany, ograniczył się do odczytania jakichś w połowie nierozpoznawalnych nazwisk, nie odnosząc się ani słowem, ani aluzją, ani jedną insynuacją do programu opozycji. Zupełnie nie w jego stylu. Zatkało także zwykle sprawną maszynę propagandową PiS: poza rutynową kpiną rzeczniczki partii nie było reakcji, polemiki; zdaje się, że wciąż trwa poszukiwanie odpowiedniej odpowiedzi.
Przede wszystkim podważona została lansowana przez PiS teza, że opozycja nie ma żadnego planu, pomysłu, programu. No więc już ma. Co więcej, teraz to opozycja przejmuje inicjatywę, bo od czasu „piątki Kaczyńskiego” PiS właściwie niczego nowego nie zaproponował. Wypowiedzi premiera Morawieckiego w Katowicach sugerowały jedynie, że partia do końca sierpnia przedstawi jakieś plany dotyczące poprawy służby zdrowia, walki ze smogiem, wsparcia dla młodzieży i seniorów. Tymczasem wszystkie te obszary zostały już przez PO/KO wskazane jako własne pole programowe i zajęte mniej lub bardziej konkretnymi propozycjami. Cokolwiek teraz władza ogłosi, będzie zmuszona, otwarcie lub pośrednio, wejść w polemikę z planami i deklaracjami opozycji.