Na pytanie OKO.press, czy Wiosna się skończyła, Robert Biedroń odpowiada: „Nie widzę tego: ani na ulicach, ani w sondażach, ani wewnątrz partii. (…) Ludzie są poobijani po kampanii, strasznie zmęczeni, rozczarowani – część liczyła na więcej. Po takiej wojnie musi dojść do przegrupowania. Jesteśmy na etapie przegrupowania wojsk. Są ludzie, którzy się sprawdzili, i tacy, którzy się nie sprawdzili. Inni muszą odpocząć. Są ludzie nowi, mają nową energię. Istniejemy 150 dni. Wiele osób przyszło z innymi oczekiwaniami. (…) Ta narracja, że Wiosna się skończyła jest dla mnie niezrozumiała. Przełamaliśmy duopol. Może nie 50 procentami, ale sześcioma procentami, ale przełamaliśmy”. Optymista z przymusu?
Zaklinaniem rzeczywistości zajmuje się też poseł Marek Jakubiak (kiedyś Kukiz’15, ostatnio Konfederacja). W „Najwyższym Czasie!” mówi: „Myślę, że może zajść zmiana nazwy, żeby nie mieszała się z Konfederacją. Żeby nie było elementów wprowadzania w błąd opinii publicznej. Prawdopodobnie nazwa zostanie zmieniona i pójdziemy do wyborów dokładnie z tymi ideałami, o których mówiłem w zeszłym roku na jesieni. Ten plan się sprawdzi. Nie ma ważnych i ważniejszych. Idziemy razem zdobywać elektorat”. Prawicowy rzecz jasna.
Cezary Michalski próbuje pocieszać czytelników „Newsweeka”: „Każda władza demoralizuje, władza PiS, która nauczyła się obezwładniać kontrolę medialną, demoralizuje szybciej i głębiej. Kolejne afery pozostają nierozliczone (…). Przy pierwszym politycznym potknięciu PiS nierozliczone afery jednak powrócą, a formacja, która uwierzyła we własną bezkarność, zostanie nie tylko odsunięta od władzy, ale może utraty władzy nie przeżyć”.