Na temat telefonu Angeli Merkel do Mateusza Morawieckiego – z rzekomymi przeprosinami za niewybranie Beaty Szydło na przewodniczącą komisji ds. zatrudnienia i spraw społecznych – w Parlamencie Europejskim krąży już dowcip:
– Halo, Jarosław?
– Nie, Mateusz.
– A, to przepraszam.
W komisji, w skrócie zwanej EMPL i liczącej 55 pełnych członków (są też członkowie zastępcy), jest tylko jeden poseł z CDU/CSU. Więc niby za kogo Merkel miałaby przepraszać? To tylko pisowskie wyobrażenie tego, jak działa polityka unijna, i przekonanie, że ciemny lud to wszystko kupi? Czy też kolejna próba wmawiania nam, że Merkel rządzi w Europie wszystkim i wszystkimi, oczywiście poza tymi, którzy akurat z kolan wstają? (Najwyraźniej jednak w tym przypadku zawaliła i „nie dopilnowała” pozostałych 54 europosłów z frakcji socjalistów, liberałów, zielonych, ale i chadeków z Belgii, Finlandii i Bułgarii).
Tyle że sytuacja wcale nie była zabawna, bo chyba nigdy jeszcze nie stosowano w PE kordonu sanitarnego. Dla nas tym bardziej bolesne i żenujące jest to, że kordon zastosowano wobec kilku tylko przedstawicieli partii łamiących rządy prawa – wywodzących się ze środowisk rządzących na Węgrzech i w Polsce. Najpierw odrzucono kandydaturę Zdzisława Krasnodębskiego na wiceprzewodniczącego europarlamentu. To, że w ostatniej – trzeciej – turze wybrano Fabio Castaldo z Ruchu 5 Gwiazd, a nie profesora z PiS, nie świadczy ani o popularności Fabio, ani o uznaniu dla osiągnięć jego partii, ale o determinacji, aby pokazać, że są w UE granice, których przekraczać nie wolno.
Prawdą jest, że Castaldo dał się poznać jako jeden z tych, którzy sprawnie prowadzą głosowania – co jest szczególnie ważne w czwartki w Strasburgu, bo punktów potrafi być bardzo dużo, a samoloty, którymi posłowie wracają do swoich krajów, nie czekają.