Prokuratura właśnie ponownie uchyliła tajemnicę zawodową wobec Magdaleny Fitas-Dukaczewskiej, pracującej dla dyplomacji od 1999 r. tłumaczki wielu polskich prezydentów i premierów, w tym Donalda Tuska oraz Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Śledczy chcą, by zdradziła, o czym w cztery oczy rozmawiali – za jej pośrednictwem – premierzy Polski Donald Tusk i Rosji Władimir Putin na miejscu katastrofy w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r.
Dziś rano Fitas-Dukaczewska napisała na Facebooku: „Pomimo prawomocnego postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, który w marcu odmówił zwolnienia mnie z tajemnicy tłumaczonych przeze mnie spotkań, Prokuratura Krajowa w dniu 12 lipca wydała ponownie postanowienie o zwolnieniu mnie z tajemnicy”.
Ewa Siedlecka: To jest już zorganizowane prześladowanie
Na co liczy prokuratura?
Przesłuchanie ma służyć postawieniu Donaldowi Tuskowi zarzutu „zdrady dyplomatycznej”. Art. 129 kk definiuje ją jako „działanie na szkodę RP w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją” (kara od roku do lat 10). Zdrada Tuska miałaby polegać na wyrażeniu zgody na to, by katastrofa była badana według konwencji chicagowskiej, czyli przez kraj, w którym miała miejsce. Aby to wyrażenie zgody mogło być przestępstwem, trzeba udowodnić, że Tusk chciał Polsce zaszkodzić. I dowód na to prokuratura ma nadzieję uzyskać od Fitas-Dukaczewskiej.
Wszystko zaczęło się w grudniu zeszłego roku. Magdalena Fitas-Dukaczewska mimo uchylenia wobec niej tajemnicy tłumacza przez prokuraturę odmówiła zeznań i odwołała się do sądu. Prokuratura zrezygnowała – choć nie musiała – z przesłuchania jej do czasu decyzji.