Kraj

Człowiek nikomu nie szkodzi

Opieranie życia na poczuciu krzywdy i podsycanie pragnienia zemsty to ożywianie trupa przeszłości metodą usta-usta.

Politycy są naszym ulubionym gatunkiem zwierząt. Nikogo tym stwierdzeniem nie obrażamy, bo przecież wszyscy jesteśmy zwierzętami. Tego faktu na razie nikt nie podaje w wątpliwość, aczkolwiek rosną rzesze wyznawców teorii, że Ziemia jest płaska. Być może płaskie są mózgi niektórych osób, ale to temat na inny felieton.

W każdym razie same, będąc zwierzętami, przyznajemy uczciwie i bez bicia, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć wszystkich ludzkich, czyli zwierzęcych, pobratymców. Ostatnio w osłupienie wprawiły nas słowa wiceministra środowiska, który przestrzegał ludzkość przed ekologami. Wyjawił, że ekolodzy podważają wartości chrześcijańskie. Wiceminister – którego imienia ani nazwiska nie podajemy, żeby się nikomu nie utrwaliły, chociaż takich orłów jak on ze świecą szukać – wyodrębnił fachowo „ekologię lewicową”, którą nazwał „dominującym nurtem ekologii”. „Nie tylko oskarża ona chrześcijaństwo o niszczenie przyrody – wyjaśnił – ale też uważa przyrodę za ważniejszą od człowieka, którego ma za szkodnika”.

Widać w tym wystąpieniu autentyczny wysiłek. Doceniamy. Obie mamy magistra, a Sylwia doktora, ze zbitek słów zazwyczaj umiemy wyciągnąć jakiś sens, nawet jeśli zaplącze się tam tylko szczypta. Jednak to nabite pretensjami zdanie pozostawiło nas z nietwarzowo opadniętą szczęką. „Chrześcijaństwo” wyskoczyło na nas z kontekstu, jak szarżująca locha w obronie małych. Co ma piernik do wiatraka, mógłby zawołać ktoś mniej cierpliwy – co ma przyroda wspólnego z chrześcijaństwem? Jedyny związek jest taki, że zwierzęta, co prawda określane miłosiernie jako „istoty żywe”, przedstawiane są wedle zasad tej religii jako podległe człowiekowi. Dlaczego? Wnosząc ze słów wiceministra rządu polskiego – który nas bądź co bądź reprezentuje, co gorsza na nasze własne życzenie – nie ma nic ważniejszego od człowieka.

Polityka 33.2019 (3223) z dnia 12.08.2019; Felietony; s. 102
Reklama