Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kręgosłup czytelniczy

„Racjonalne” wypowiadanie się bywa opłacalne. Radykalne się nie opłaca.

Koniec lata to dobry czas na podsumowanie festiwali literackich i kulturalnych. W tym roku powstała koalicja festiwali poświęconych książkom. W jej skład weszli: Literacki Sopot, Góry Literatury, Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie, Zakopiański Festiwal Literatury, Patrząc na Wschód (Buda Ruska na Podlasiu), Izabelińskie Spotkania z Książką i Miedzianka Fest. Wymieniamy je wszystkie, bo warto wpisać te wydarzenia do kalendarza na przyszły rok. A najlepiej śledzić ich losy w trakcie roku, bo część nie zawsze dostaje dofinansowanie i wtedy należy robić typową polską ściepę, aby cokolwiek się zadziało.

Jeździmy na wydarzenia literackie z prawdziwą przyjemnością, pławimy się w święcie książek i książkolubów. Zastanawiamy się jednak, czemu w większości środowisko literackie jest lewicowe? Czyżby prawaki miały tylko Pyrkon? Ktoś obruszy się i powie, że dzielenie literatury na ideologie jest absurdalne. Czyżby? Ostatnio minister kultury pouczył Olgę Tokarczuk oraz innych pisarzy i pisarki, aby „racjonalnie” wypowiadali się w sprawach społecznych. Bo na razie robią to niepotrzebnie radykalnie.

Czesław Miłosz we wstępie do „Wyprawy w dwudziestolecie” pisał, że papierkiem lakmusowym ówczesnych poglądów był stosunek do Piłsudskiego i Sienkiewicza. „Pochodziłem z rodziny o sympatiach piłsudczykowskich, dla której słowo »endek« było wyzwiskiem (…), w wieku piętnastu lat wkraczałem już w domenę sztuk, co oznaczało myśl postępową, i wygłaszałem w szkole odczyty przeciw Trylogii Sienkiewicza”. Miłosz upatruje swoją niechęć do pisarza rosnącą fascynacją skamandrytami, ale ciekawe jest tu jasne rozgraniczenie na tych, którzy atakują Sienkiewicza ze względu na ideologię, i tych, którzy się z tego potem tłumaczą.

Polityka 35.2019 (3225) z dnia 27.08.2019; Felietony; s. 86
Reklama