We wtorek opisaliśmy, jak PiS rozporządzał pieniędzmi w eurokampanii. W PKW zapoznaliśmy się też ze sprawozdaniami finansowymi Koalicji Europejskiej, Wiosny Roberta Biedronia, Kukiza i Konfederacji.
W Koalicji Europejskiej dotacją podzielą się PO i SLD
Koalicja Europejska wydała na wybory 17 mln 416 tys. zł. To pieniądze pochodzące z wpłat na fundusz wyborczy i z kasy partii. Żaden z koalicjantów nie brał kredytu na wybory. Najwięcej na promocję kandydatów wyłożyły PO (12,4 mln zł) i SLD (2,5 mln zł), Zieloni dorzucili 108 tys. zł, PSL – 2,3 tys. Nowoczesna, ponieważ nie dostała żadnego miejsca biorącego na listach, dołożyła do puli tylko 4,3 tys. zł.
Koalicji Europejskiej, tak jak PiS, przysługuje częściowy zwrot kosztów poniesionych na kampanię w wysokości 5,9 mln zł. Zgodnie z umową PO dostanie 80 proc. tej kwoty, a resztę partia Czarzastego.
Najwięcej pieniędzy – 7,9 mln zł – KO wydała na promocję swoich kandydatów w mediach tradycyjnych i internetowych (1,5 mln zł) oraz na zakup miejsca na billboardy (4,8 mln zł). Na wydrukowanie plakatów przeznaczyła 1,8 mln zł, a na produkcję spotów – 1,1 mln. Koszty spotkań wyborczych (m.in. wynajęcie sal, nagłośnienie) to kolejne 1,5 mln zł.
W rozliczeniu KE znajdujemy wiele umów podpisanych z osobami odpowiedzialnymi za kampanię. Szef sztabu wyborczego Marcin Kierwiński wycenił swoją pracę na 9,5 tys. zł, a Łukasz Pawełek, pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego, na 30 tys. zł. Najlepiej rokujący kandydaci na europosłów, najczęściej z miejsc biorących na listach, mieli do dyspozycji osoby, które pracowały tylko dla nich. Dla Magdaleny Adamowicz zatrudniono trzech współpracowników, którzy odpowiadali za organizowanie jej spotkań wyborczych, prowadzenie kalendarza i dystrybucję materiałów. Każda z nich zarobiła ok. 10 tys. zł.
Czytaj więcej: Skąd partie mają pieniądze
Ekspertyzy i wizerunek w sieci
Koalicja Europejska zamówiła kilka ekspertyz prawnych z Fundacji Państwo Prawa. Dotyczyły m.in. polityki obronnej UE (15 tys. zł), reakcji opinii publicznej na nowe obietnice socjalne partii rządzącej (15 tys. zł), preferencji politycznych i światopoglądowych Polaków na dwa miesiące przed wyborami (14 tys. zł), wyzwań dla opozycji w kontekście kampanii do PE (15 tys. zł).
Fundacja powstała w maju 2016 r., by „stać na straży wolności i praw człowieka oraz swobód obywatelskich”. W jej radzie programowej pracują m.in. konstytucjonalista prof. Marek Chmaj, prof. Andrzej Bisztyga i mecenas Jacek Dubois.
Kilka faktur na łączną kwotę ponad 170 tys. zł wystawiła Koalicji firma Apostołowie Opinii, działająca w obszarze zarządzania reputacją w sieci. PO współpracuje z tą firmą przynajmniej od dwóch lat. „Nasza oferta obejmuje: audyty i doradztwo wizerunkowe, bieżący monitoring e-wizerunku, rekomendacje działań ochronnych oraz działania związane z reagowaniem na zjawiska zagrażające reputacji” – czytamy na stronie.
W kampanii postawiono na współpracę z firmami, które od dłuższego czasu pracują dla PO przy partyjnych wydarzeniach czy spotach. Z ciekawostek: KE kupiła od Polskiej Agencji Prasowej za 12 tys. zł licencję na wykorzystanie w kampanii zdjęcia z podpisania w 2003 r. przez Polskę traktatu akcesyjnego do UE.
W sprawozdaniu finansowym komitety są zobowiązane ujawnić wartość wszystkich nieodpłatnych świadczeń, które przyjęły. PiS twierdzi, że nie przyjmował żadnych i za wszystko płacił, choć wiadomo, bo mówili o tym sami kandydaci, że wiele osób za darmo udostępniało partii miejsce na powieszenie banerów. KE wyceniła wartość wykonanej na jej rzecz nieodpłatnej pracy i innych świadczeń na 348 tys. zł.
Czytaj więcej: Jak PiS walczył o darmowe plakaty wyborcze na płotach
Wiosna Biedronia z długami
Na swoją kampanię Wiosna Biedronia zebrała 2 mln 28 tys. zł, ale jak wynika z jej sprawozdania finansowego, to nie wystarczyło. Partia została z długami w wysokości 385 tys. zł, ale ponieważ wprowadziła do Parlamentu Europejskiego trzech posłów, to dostanie 809 tys. zł dotacji. Wystarczy na pokrycie zobowiązań wobec 77 wierzycieli.
Najbardziej budżet Wiosny obciążyła promocja w mediach, internecie i zakup miejsca na plakaty – razem 784 tys. zł. Koszt spotkań wyborczych kandydatów Wiosny to 438 tys. zł, a noclegów – aż 100 tys. zł. Za oklejenie autobusu sztab zapłacił ponad 19 tys., a za 1700 sztuk promocyjnych flag – 29 tys. zł. Z gadżetów kampanijnych Wiosna kupiła też 30 tys. sztuk butelek napoju „Wiosenne przebudzenie” za 23 tys. zł. Socjolog Szymon Grela za napisanie Biedroniowi przemówień na cztery konwencje wystawił rachunek na ponad 7 tys. zł.
Wiosnę sporo kosztowało też ugoszczenie wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. Przypomnijmy: Timmermans powiedział w Polsce, że „Wiosna jest bardzo ważną częścią polskiej sceny politycznej”. Za samo tłumaczenie szeptane podczas konferencji prasowej Wiosna zapłaciła 900 zł. Do tego doszedł kosztowny – wart kilka tysięcy złotych – obiad w warszawskiej restauracji. Za wynajem awionetki na przelot Biedronia do Szczecina wystawiono rachunek na 11 tys. zł.
W rachunkach rzuca się w oczy, jak wiele sztab zainwestował w promocję Sylwii Spurek (zdobyła mandat) i Krzysztofa Śmiszka. Wśród rachunków znajdujemy np. taki za promocję Śmiszka w maju (8,3 tys. zł) i za „wykonywanie zadań związanych z kampanią Sylwii Spurek” (13 tys. zł).
Korwin-Mikke wpłacił najwięcej
Tylko trzy komitety, które wprowadziły posłów do Parlamentu Europejskiego, otrzymają częściowy zwrot kosztów kampanii: PiS, Koalicja Europejska (PO i SLD) i Wiosna.
Konfederacja, czyli koalicja Korwina, Brauna, Liroya, Godek i Narodowców, zebrała na kampanię 1,78 mln zł i prawie wszystko wydała. Najhojniejszy był Janusz Korwin-Mikke, który wpłacił na kampanię 101 tys. zł, a jago żona Dominika – 90 tys. zł. Komitet wyborczy Kukiza wydał na kampanię 1,3 mln zł. Ani Kukiz, ani Konfederacja nie dostaną zwrotu kosztów kampanii.