Chodziło o to, aby tuż przed zamknięciem wyborczych list wywrócić stolik. Zaskoczyć przeciwnika, przykuć uwagę wyborców i nadać nową dynamikę kampanii – twierdzą politycy PO. Kluczowe było więc zachowanie wszystkiego w tajemnicy, a że z partii i koalicyjnych okolic wiele rzeczy wycieka, o planie wiedziało tylko wąskie grono zaufanych Grzegorza Schetyny. Niektórzy śmieją się, że nawet samą Małgorzatę Kidawę-Błońską o nominacji na liderkę Koalicji Obywatelskiej i kandydatkę na premiera poinformowano w ostatniej chwili. – To akurat nie jest prawda. Rzeczywiście, Grzegorz myślał o takim ruchu już jakiś czas, ale decyzja i rozpisanie nowego planu to kwestia ostatnich dwóch tygodni. Spotkali się z Małgosią dwa razy, długo rozmawiali, omawiali sytuację, on opisywał jej możliwe scenariusze – opowiada jedna z wtajemniczonych w plan osób. – Wszystko zostało jasno wyłożone: jaki jest nasz cel, co chcemy osiągnąć, co należy zmienić – relacjonuje Małgorzata Kidawa-Błońska. – Każde z nas ma własną wizję, ale spotykamy się w tych najważniejszych wspólnych punktach. Innej drogi nie ma. Musimy zatrzymać to, co się dzieje w Polsce, inaczej nasze dzieci i wnuki nam tego nie wybaczą – podkreśla.
– To efekt rozmów z Polakami, spotkań w terenie, słuchania tego, co mówili nam ludzie – przekonuje Sławomir Neumann. Ale nie tylko. – Zrobiliśmy badania i wyszło, że ludzie chcą spokoju: żeby nie było kłótni, ataków. Chcą, żeby dbać o ich portfele. Pieniądze – to jest najważniejsze, tak już niestety teraz będzie – dodaje inny ważny polityk PO. Nasi rozmówcy, bywalcy narad na piątym piętrze budynku Czytelnika, gdzie mieści się gabinet Schetyny, opowiadają, że decyzja nie przyszła mu łatwo, że musiał ją „przetrawić”.