Tu na zwycięstwo nikt nie liczył. Nadzieję pokładano jedynie w tym, że PiS nie zdobędzie samodzielnej większości w Sejmie, a kandydatom opozycji uda się odbić Senat. Mimo to w warszawskim sztabie Koalicji Obywatelskiej sondażowe wyniki wyborów przyjęto z demonstracyjnym entuzjazmem. Były oklaski, powtarzano, że „opozycja ma przewagę” i jest realna szansa, aby wygrać prezydenturę, jeśli tylko znajdzie się wspólny kandydat popierany przez trzy prodemokratyczne środowiska. Bo razem komitety KO, SLD i PSL zdobyły prawie milion głosów więcej niż partia Kaczyńskiego.