Kiedy wygrałem konkurs i przyjmowano mnie do paryskiej École pratique des haute études (EPHE), jej ówczesny rektor Claude Tardits zatroszczył się niespodziewanie o mój stan cywilny. Z powodu ładnych doktorantek, moich nie najsurowszych obyczajów (ach gdzież są niegdysiejsze śniegi...) i możliwych w tym kontekście plotek radził mi się ożenić. – Bardzo chętnie magnificencjo – odpowiedziałem – ale muszę w tym celu trafić na odpowiednią kandydatkę, która by mnie też chciała.