Trudno dziś żyć bez waleriany – prawda, Panie Prezesie? Młodsi czytelnicy mogą nie wiedzieć, że w dawnych czasach były to popularne krople na uspokojenie, ulubione także przez koty. Jeżeli ktokolwiek starszy miał w rodzinie zmartwienie, sięgano po walerianę. Dzisiaj bardzo by się przydała, bo jest nerwowo.
Dawno nic mną tak nie wstrząsnęło jak decyzja prokuratury, wedle której wieszanie w centrum Katowic podobizn polityków na prowizorycznych szubienicach miało „charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII w., a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina”. Po dwóch latach namysłu prokuratorzy sprawę umorzyli! Zachowanie narodowców potępili w kategoriach moralno-etycznych – wszak wrażliwość etyczna i moralna prokuratury jest powszechnie znana – ale nie dopatrzyli się przestępstwa. „Według śledczych, żaden z uczestników manifestacji nie kierował wobec polityków gróźb i nie nawoływał do popełnienia przestępstwa ani nie wypowiadał się personalnie na temat europosłów” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Stanowisko prokuratury budzi zdumienie. Czy powieszenie na szubienicy czyjejś podobizny nie jest symboliczną egzekucją? Czego jeszcze trzeba, żeby bardziej uderzyć w godność człowieka, którego podobizna powiewa na „szubienicy” w centrum miasta, jako zdrajcy swojego kraju? To chamstwo przekracza nawet wyczyny krewkiej posłanki PiS, obecnie na progu Trybunału Konstytucyjnego. W jaki sposób zaatakowani mają się bronić? Co mają powiedzieć swoim dzieciom i wnukom? Teraz z kolei oni mieliby powiesić podobizny posłów – narodowców? Dokąd ta eskalacja nienawiści nas doprowadzi? Z tajemniczych powodów decyzji nie podpisał prokurator, który sprawę prowadził, tylko Iwona Skrzypek, wiceszefowa Prokuratury w Katowicach z nowego rozdania.