Prof. Antoni Dudek jednym daje nadzieję, innych przestrzega („Polska. The Times”): „Stawiam tezę, że apogeum swoich wpływów w społeczeństwie PiS osiągnął między majem a październikiem tego roku. Od ostatnich wyborów widać, że ta partia doznała zadyszki. Być może nie jest ona jeszcze na tyle duża, żeby Andrzej Duda nie zdołał wygrać wyborów prezydenckich – tym bardziej że konkurencja jest zbyt słaba, żeby go pozbawić urzędu. Jego wygrana pozwoli PiS-owi dotrwać do końca kadencji. Ale z każdym rokiem bez wyborów będzie on coraz słabszy i coraz bardziej będzie to widać”.
Socjolog i poseł Maciej Gdula (Lewica) zastanawia się w rozmowie z „Sieciami”: „To wielkie pytanie, czy Morawiecki zdobędzie autonomię wobec PiS i Kaczyńskiego, by realizować swoje plany? I czy uruchamiając konflikty na tle kulturowym (jak w sprawie LGBT czy »fali postmarksizmu«), PiS jest w stanie wytworzyć atmosferę dokonywania pewnych zmian. Wątpię w to. Trudno jest połączyć radykalnie prawicowy, wykluczający język jedności narodowej z średnioklasową otwartością i budowaniem instytucji. (…) Moim zdaniem będzie narastało poczucie niestabilności (…), a publiczność wychowana w przekonaniu, że jest ktoś, kto trzyma lejce, zacznie się w tym gubić”.
Roman Kurkiewicz odnosi się do exposé premiera Morawieckiego („Przegląd”): „Przedstawianie jako normalności wizji Polski skrajnie konserwatywnej, zamkniętej, nieczułej i nieotwartej na wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób nie pasują do wzorca katolika i heteronormatywnego członka rodziny rozumianej tak, jak zarządza Kościół katolicki, jest uzurpacją. Ale Morawiecki, podobnie jak całe PiS, uważa, że mandat do takich uzurpacji ma dzięki zwycięskiemu mandatowi w wyborach.