Z informacji służb i lokalnych mediów wynika, że w domu mieszkało dziewięć osób (dwie rodziny), ale jedna była poza gospodarstwem w chwili wybuchu. Całą noc przeszukiwano gruzowisko, około południa w czwartek stało się jasne, że jest osiem ofiar wybuchu gazu - ciała wszystkich wydobyli strażacy.
Stu strażaków na miejscu
Jak doszło do tragedii w środowy wieczór? „O godzinie 18:26 otrzymaliśmy zgłoszenie o pożarze budynku. Po przyjeździe na miejsce pierwszych zastępów straży pożarnej okazało się, że trzykondygnacyjny budynek jest cały zniszczony – powiedział w TVN24 komendant śląskiej straży pożarnej Jacek Kleszczewski. – Nie możemy dotrzeć w każde miejsce, a w kilku miejscach są ogniska”.
Akcja ratunkowa prowadzona jest w trudnych warunkach z powodu mrozu i dużego zadymienia, bierze w niej udział ok. stu strażaków. Cegła po cegle usuwają szczątki zawalonego domu. „Na ostatniej kondygnacji, na samym dole, był serwis nart, więc tych materiałów łatwopalnych jest sporo. Kiedy to środowisko dostaje tlen, znowu zaczyna się tlić” – opisywał komendant śląskiej straży pożarnej.
Cały Szczyrk wstrząśnięty
Na miejsce przyjechał wojewoda śląski Jarosław Wieczorek. Burmistrz Antoni Byrdy mówił, że całe miasto jest wstrząśnięte, bo tu wszyscy wszystkich znają. Szczyrk jest tuż przed startem sezonu narciarskiego.
Rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa Artur Michniewicz mówił w TVN24, że do wybuchu mogło dojść w wyniku przewiercenia stalowego gazociągu, który biegł obok. Firma zauważyła szybkie ulatnianie się gazu. Możliwe, że gazociąg przebiła zewnętrzna firma, której prace nie były związane z instalacją gazową. Na miejscu tragedii pracują policja i prokuratura, która wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy.