W oświadczeniu majątkowym, które jak każdy parlamentarzysta miał obowiązek złożyć, Rafał Bochenek musiał ujawnić, ile zarobił jako dyrektor w państwowej spółce. Od marca 2019 r. – kiedy awansował na to stanowisko – do 11 listopada – kiedy rozwiązał umowę ze spółką – zarobił w sumie 183 tys. zł. To oznacza, że średnio miesięcznie w PGNiG dostawał 20,3 tys. zł brutto. Jako poseł dostaje zaś 8 tys. zł brutto (plus 2,5 tys. zł nieopodatkowanej diety). Różnica jest więc znacząca.
Bochenek zamówił nawet ekspertyzy prawne, z których miało wynikać, że łączenie funkcji parlamentarzysty niezawodowego z posadą w PGNiG jest zgodne z prawem. – Jednak w partii uznaliśmy, że nie będzie to dobrze wyglądać, aby młody poseł pracował w państwowej spółce za całkiem wysoką pensję – mówi wpływowy polityk PiS. Z pracy w spółce zrezygnował dzień przed inauguracyjnym posiedzeniem Sejmu.
Wcześniej Bochenek był rzecznikiem rządu Szydło i krótko – Morawieckiego, a ostatnio przewodniczącym sejmiku małopolskiego. Z wykształcenia jest prawnikiem, ale nie pracował w zawodzie. W krakowskim ośrodku TVP był prezenterem pogody. Jego kariera w PiS rozkręciła się, po tym jak w 2015 r. poprowadził konwencję inaugurującą kampanię prezydencką Andrzeja Dudy.
Wiele warta praca w spółkach państwa
Z dotychczasowych zarobków nie rezygnuje zaś Aleksandra Szczudło, posłanka z Solidarnej Polski. Na stronie sejmowej w rubryce zawód wpisała „dyrektor do spraw energetyki”. Jest zastępcą dyrektora biura państwowej morskiej energetyki wiatrowej w PGE Energia Odnawialna. W oświadczeniu majątkowym podała, że w tym roku zarobiła tam 251 tys. zł (czyli od stycznia do października: 25 tys. zł miesięcznie). Jej mąż za rządów PiS awansował na wiceprezesa zarządu PGNiG Obrót Detaliczny.