To, że Andrzej Duda będzie kandydatem PiS na prezydenta, jest oczywistą oczywistością, a to, że formalnie tego nie zadeklarował, jest politycznie racjonalne. Wyjąwszy odosobniony przypadek wyborów w 1995 r. (kiedy to prezydent Lech Wałęsa, który na wiosnę miał sondażowo ok. 10 proc. poparcia, a później podczas letnio-jesiennej kampanii wyborczej zyskiwał), urzędujący prezydenci w kampanii wyborczej tracili. W 2000 r. Aleksander Kwaśniewski zaczynał z sondażowym poparciem 66 proc., a w I turze wylądował na zwycięskich 53 proc.