Cokolwiek mówić o Andrzeju Dudzie jako o prezydencie, przyznać należy, że pięć lat temu okazał się znakomitym kandydatem na prezydenta. Teraz wraca do tej roli, ale nawet kibicujący mu politycy z obozu władzy popatrują na jego poczynania z coraz większym zdziwieniem.
Dwie pieczenie na jednym ogniu
W wywiadzie dla „Wprost” Duda oznajmił, że gdyby dostał na biurko ustawę o związkach partnerskich, poważnie rozważyłby jej podpisanie. Zgrabny ukłon w stronę niepisowskich, bardziej liberalnych wyborców? Niezupełnie, a raczej zupełnie nie, bo w tym samym wywiadzie prezydent z niejakim zrozumieniem mówi o ustanawianiu „stref wolnych od LGBT” i przestrzega przed „ideologią gender”.
Napisałem do polityka z okolic Jarosława Kaczyńskiego.
– W jakim celu prezydent mówił o związkach partnerskich?
– Żeby jednocześnie rozsierdzić lewicę i prawicę. Dwie pieczenie na jednym ogniu – zakpił.
Stanley dla „Polityki”: Duda faworytem, ale nie może być pewny zwycięstwa
Nerwowość i zamieszanie w obozie PiS
Rzeczywiście, na reakcję PiS nie trzeba było długo czekać. Wicepremier Jacek Sasin ogłosił, że takiej ustawy nie będzie, bo od niej już bardzo blisko do wprowadzenia małżeństw jednopłciowych. I prezydent został ze swą deklaracją jak Himilsbach z angielskim.