„Wiadomości” TVP inteligentnie radzą sobie w tych dniach, kiedy całe społeczeństwo żyje sprawą epidemii koronawirusa. Zasada jest prosta: tylko fakty w dobrym świetle stawiające rząd i Kościół, żadnej krytyki pod adresem władzy i żadnego negatywnego przekazu o funkcjonowaniu państwa w sytuacji kryzysowej, do tego garść złośliwości pod adresem opozycji.
Czytaj też: Epidemia koronawirusa i dziwne działania polityków PiS
Jakie media publiczne w czasach zarazy
Świetny przepis na propagandę, aż trudno się przyczepić. No, może nie tak trudno, gdy poczyta się, co piszą media niezależne od rządu. W nich obraz jest wprost szokująco inny. Wiemy, że wszystkiego brakuje, a przecież główna fala zachorowań wciąż przed nami. Wiemy, że wykonuje się dramatycznie mało testów. Nie wiemy za to, dlaczego Polakom pragnącym wrócić do kraju uniemożliwiono skorzystanie z rejsowych połączeń lotniczych i kolejowych, zmuszając do wielodniowego przebywania w miejscach, gdzie podobno jest niebezpiecznie, i tłoczenia się na lotniskach w oczekiwaniu na czarter. A to niejedyny absurd, dla którego próżno znaleźć wytłumaczenie w oficjalnych wypowiedziach rządu i jego ekspertów.
Media publiczne, nawet jeśli są naprawdę publiczne, a nie stanowią partyjnego łupu wykorzystywanego do propagandy i dezinformacji, mimo wszystko są trochę rządowe i mają obowiązek przedstawiać oficjalne stanowisko, ewentualną krytykę pozostawiając komentatorom. Jest przeto dużo miejsca na „dyskurs władzy”. A szczególnie rzuca się to w oczy, gdy w kraju dzieje się coś nadzwyczajnego, wymagającego dyscyplinującej interwencji rządu.