Prawnie niewielka. Praktycznie te same ograniczenia można nakładać w obu tych sytuacjach i tak naprawdę zależy to od decyzji władzy. 13 marca stwierdzono 60 przypadków zachorowań i jedną ofiarę śmiertelną, ale chyba nikt nie wątpi, że zakażonych było więcej i już wtedy mieliśmy stan epidemii. Rząd – być może po to, by nie wywoływać paniki – ogłosił najpierw stan zagrożenia.
Czytaj też: Pamiętnik z epidemii. Pewna samotność z koronawirusem
Koronawirus. Przymusowe skierowania do pracy
Najnowsze rozporządzenie ministra zdrowia nie różni się zasadniczo od tego o stanie zagrożenia epidemicznego, kilkakrotnie w międzyczasie znowelizowanego. Nowością jest możliwość przymusowego skierowania do pracy przy czynnościach związanych z epidemią nie tylko personelu medycznego (może być „przerzucany” do tych miejsc w Polsce, gdzie jego pomoc potrzebna jest najbardziej), ale także innych pracowników, np. transportu. Oczywiście na koszt państwa, które wypłaca pensje urlopowanym w tym czasie pracownikom, zapewnia przejazd czy nocleg. Wyłączone z tego są m.in. osoby do 18. i po 60. roku życia, kobiety w ciąży, inwalidzi.
Do tego dochodzi rozporządzenie ministra edukacji, które przedłużyło czas zamknięcia szkół do Wielkanocy. Premier zapowiedział zaś wyższe grzywny za niedotrzymanie kwarantanny – do 30 tys. zł. Pytanie, jak to egzekwować, jeśli ukarany odwoła się do sądu, a te przecież wstrzymują rozprawy.
Co jeszcze się zmieni?