Rozmaite osoby znęcają się nad Jarosławem Kaczyńskim i piszą do niego w mediach społecznościowych listy otwarte, na które Jarosław Kaczyński nie może odpowiedzieć, bo nie umie posługiwać się komputerem. W dodatku w tych listach namawiają Jarosława Kaczyńskiego do robienia rzeczy niebezpiecznych dla życia i zdrowia. „Panie Jarosławie, czas wyjść na zewnątrz i naprawdę zacząć rozmawiać z ludźmi” – pisze pani burmistrz Wołomina, która udaje, że nie wie, czym może się skończyć wychodzenie na zewnątrz i rozmawianie z ludźmi mającymi teraz poważne problemy i na próby nawiązania rozmowy mogącymi reagować agresywnie. Uważam, że jeśli nawet Jarosław Kaczyński ze względów bezpieczeństwa założyłby maseczkę, i tak mógłby zostać rozpoznany i zaatakowany, dlatego jestem za tym, żeby Jarosław Kaczyński nigdzie nie wychodził i z nikim nie rozmawiał. A jeśli już – sprowokowany agresywnym listem pani burmistrz – zdecyduje się wyjść i rozmawiać, to żeby oprócz maseczki koniecznie miał na sobie skafander i przyłbicę.
Przykro patrzeć, jak atakuje się starszego, życiowo niesamodzielnego człowieka, wymagającego całodobowej ochrony i nieposiadającego nawet skrzynki na listy. Jak wiadomo, dobrzy ludzie założyli mu ją dopiero teraz, żeby za jej brak nie dostał kary i mógł wziąć udział w nadchodzących wyborach korespondencyjnych. Zastanawiam się, jak posłowi Bielanowi udało się namówić kogoś takiego na zorganizowanie wyborów drogą pocztową? Miejmy nadzieję, że nie wykorzystał sprytnie momentu nieuwagi prezesa, gdy ten oglądał rodeo w TVP albo bawił się z kotem.
Burmistrz Wołomina obawia się, że jej list do Jarosława Kaczyńskiego może ugrzęznąć „gdzieś u ludzi, których zadaniem od dawna jest strzeżenie Pana spokoju i dobrego samopoczucia na swój temat”.