W oczach ludzi, których rządowa propaganda tygodniami przekonywała, że tylko wybory w majowym terminie będą legalne, politycy wykonali jakąś sztuczkę. Wybory 10 maja niby są, ale się nie odbywają, a Sąd Najwyższy ma stwierdzić ich nieważność, ponieważ tak postanowiło dwóch szeregowych posłów. Władza nie stawiła się na egzamin. Dla studenta oznacza to pałę w indeksie i egzamin poprawkowy.
Czytaj też: PiS w wyborczym amoku. Gdzie jest pies pogrzebany
W ostatniej chwili i bez uzasadnienia
Nasze życie skoncentrowane jest na meandrowaniu w gąszczu zmieniających się nakazów i zakazów. Przedsiębiorstwa walczą o przetrwanie, pracownicy drżą, czy spotka ich „tylko” obniżka pensji, czy w następnym miesiącu wylądują na zasiłku. Decyzje w sprawie koronawirusa podejmowane są z zaskoczenia i bez uzasadnienia.
Deklaracja o otwarciu żłobków i przedszkoli bez porozumienia z samorządami, które sprawują nad nimi nadzór, „odmrożenie” galerii handlowych, gdy liczba nowych zachorowań wciąż nie spada, wcześniej bezsensowne zamknięcie, a potem otwarcie lasów i parków – to wszystko potęguje poczucie chaosu i braku kontroli nad sytuacją.
W tym czasie władza zajmuje się sama sobą, żonglując metodami i terminami wyborów, ośmieszając prawo i instytucje państwa. Kaczyński z Gowinem ogłosili porozumienie w sprawie wyborów w taki sam sposób, w jaki władza informuje obywateli o kolejnych zamrożeniach i odmrożeniach życia.