Społeczeństwo

Rząd za szybko i bez namysłu otwiera żłobki i przedszkola

Żłobek w Kraśniku Żłobek w Kraśniku Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Decyzję rząd uzasadnia „oczekiwaniem wielu rodziców, którzy chcieliby wrócić do pracy”. Pytanie, czy oddając dzieci pod opiekę w takich warunkach, ktokolwiek byłby w stanie na pracy się skupić.

„Po każdym użyciu zabawek lub innych sprzętów przez dziecko należy je umyć i zdezynfekować (chyba że jest tyle zabawek, że każde dziecko bawi się inną)” – to wyimek z wytycznych dla dyrektorów żłobków na okoliczność ponownego uruchomienia ich działalności. Wskazówki zamieszczono na rządowych stronach, gdy premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że od 6 maja instytucje opieki nad dziećmi do lat trzech, przedszkola i oddziały przedszkolne w szkołach podstawowych mogą zostać otwarte. Pod koniec ubiegłego tygodnia minister rodziny, pracy i polityki społecznej wydała rozporządzenie, na mocy którego zawieszenie pracy żłobków miało trwać tylko do 3 maja. O „przywracaniu funkcji opiekuńczej” szkół i przedszkoli wspominał też minister edukacji Dariusz Piontkowski, choć dość ogólnie.

Zalecenia sanitarne, których nie ma

Szczegóły planu odmrażania – zgodnie z dobrze przećwiczoną praktyką – przerzucono na samorządy. Pozostawiono w ich gestii decyzje o tym, czy żłobki i przedszkola na swoim terenie otwierać, czy nie. Część samorządowców już wczoraj zapowiedziała, że tego nie zrobi: „Jeśli pytacie mnie Państwo – warszawianki i warszawiacy – o to, czy faktycznie żłobki i przedszkola będą w Warszawie otwarte 6 maja, odpowiadam: NIE. »Odmrażanie« przedszkoli i żłobków ogłaszane jest na chwilę przed długim weekendem majowym. To oznacza, że placówki zamknięte od ok. 1,5 miesiąca mają de facto JEDEN DZIEŃ, aby wcielić w życie zalecenia sanitarne, których nie ma, a miasto musi zapewnić środki ochrony osobistej dla kilkudziesięciu tysięcy osób” – informował na Facebooku prezydent Rafał Trzaskowski.

W podobnym tonie wypowiadał się m.in. prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, a także przedstawiciele władz innych miast. Unia Metropolii Polskich wydała oficjalne stanowisko: „Ani Premier, ani Minister Edukacji, ani Minister Zdrowia, ani też żaden inny przedstawiciel rządu nie konsultował tej decyzji z jednostkami samorządu terytorialnego. Miasta i gminy uważają, że jest ona przedwczesna. Również dlatego, że brak jest jakichkolwiek wytycznych (rozporządzenie) określających warunki, które miałyby spełnić żłobki, przedszkola czy oddziały przedszkolne w podstawówkach”.

Pierwszeństwo dla dzieci lekarzy i pielęgniarek

Na dzisiejszej konferencji prasowej, na której szef MEN pojawił się u boku ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, podejście samorządów komentowano z wyrzutem: „Umieściliśmy na naszych stronach kilkustronicowe odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania. Część prezydentów miast, nie pytając wcześniej rodziców, już zapowiedziała, że tych placówek nie otworzą. Prezydenci dużych miast mówią, że się »nie da«, tylko dlatego, że decyzję wydał rząd” – komentował Piontkowski.

Zalecenia sanitarne w stosunku do wczoraj doprecyzowano o tyle, że określono maksymalną liczbę dzieci, która może przebywać w jednej sali – 12 („w drodze wyjątku będzie można tę liczbę zwiększyć o dwa”). Ministrowie zapowiedzieli, że „wkrótce pojawią się twarde wytyczne dotyczące organizacji zajęć”.

Co na razie zalecono? Aby w pierwszej kolejności z opieki korzystały dzieci pracowników systemu ochrony zdrowia, służb mundurowych, pracowników handlu i przedsiębiorstw produkcyjnych i realizujących zadania związane ze zwalczaniem Covid-19. Organy prowadzące, czyli najczęściej samorządy, mają zaplanować pracę na podstawie analizy zebranych zdalnie informacji od rodziców o liczbie uczestników oraz o godzinach zajęć opiekuńczych (??!!). Powinny też zapewnić środki higieniczne do bieżącego funkcjonowania instytucji (na konferencji premiera wczoraj, zapowiadano, że w tym pomoże rząd), a także w razie potrzeby (kiedy?) zaopatrzyć pracowników w jednorazowe rękawiczki, maseczki, ewentualnie przyłbice, nieprzemakalne fartuchy z długim rękawem (tak, w żłobkach!).

Wśród wskazówek „dla opiekunów” czytamy: „Na ile jest to możliwe, wyjaśnij dzieciom, jakie zasady w instytucji obowiązują i dlaczego zostały wprowadzone” (tak, roczniakom – w żłobkach!). „Unikaj organizowania większych skupisk dzieci w jednym pomieszczeniu, organizuj zajęcia relaksacyjne – możesz opowiadać znane Ci wiersze lub znaleźć w sieci słuchowiska, które możesz włączyć dziecku”. „Dzieci, pod nadzorem opiekuna, mogą korzystać z istniejących na terenie instytucji placów zabaw i boisk”.

Gdy w żłobku dojdzie do zakażenia...

Autorzy wytycznych przypominają, że zasady bezpieczeństwa dotyczą również personelu. Podczas wykonywania swoich czynności na terenie placówki nie musi on jednak zakrywać ust i nosa. „Z uwagi na bezpieczeństwo kadry sugerujemy, by do opieki nad dziećmi nie byli angażowani nauczyciele i pracownicy przedszkola powyżej 60. roku życia” – czytamy. Brak jednak informacji, jaka miałaby być podstawa takiego wykluczania. – To nierówne traktowanie, a równocześnie potwierdzenie, że zagrożenie zakażeniem oceniane jest jako istotnie. Jak powinny być wynagradzane nauczycielki odsunięte od pracy? Według taryfy postojowego? Wątpliwe, bo to będzie decyzja pracodawcy, a nie obiektywne czynniki – zwracają uwagę eksperci od zarządzania oświatą.

Dają do myślenia także sformułowania „prosimy” (np. rodziców, by nie przyprowadzali dzieci z objawami chorobowymi). „Do placówki nie można posłać także dziecka, którego domownik odbywa kwarantannę”. A jeśli rodzice nie posłuchają prośby? Kto i jak będzie sprawdzał, skąd dziecko przyszło? Trwają dywagacje w placówkach i samorządach. Kto, wreszcie, poniesie odpowiedzialność, gdy w placówce dojdzie do zakażenia?

Półtora miesiąca temu rząd zamykał żłobki, przedszkola i szkoły, uzasadniając, że zagrożenie przeniesienia wirusa przez dzieci jest tym większe, że mogą przechodzić Covid-19 bezobjawowo. Chlubiono się tym, że Polska podejmuje taką decyzję jako jeden z pierwszych krajów w Europie, jest więc wśród tych najbardziej odpowiedzialnych. Dziś liczba zachorowań nie spada, nie pojawiły się też żadne doniesienia, które kwestionowałyby zakażenia i przekazywanie Covid-19 przez najmłodszych. Decyzję rządu o otwarciu placówek uzasadnia się „oczekiwaniem wielu rodziców, którzy chcieliby wrócić do pracy”. Pytanie tylko, czy oddając dzieci pod opiekę instytucji w takich warunkach, ktokolwiek byłby w stanie na pracy się skupić.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną