W poniedziałek wieczorem grupa posłów złożyła marszałkowi Sejmu projekt ustawy o szczególnych zasadach organizacji wyborów powszechnych na prezydenta RP zarządzonych w 2020 r. z możliwością głosowania korespondencyjnego. Jest on łagodnie mniej niekonstytucyjny i o niewielki krok bliższy standardom demokratycznych wyborów od poprzednio wprowadzanych rozwiązań. Zarzuty wobec tej propozycji są jednak nadal zasadnicze.
Ewa Siedlecka: Niewybory w Krainie Czarów
Ustawa o wyborach. Kluczowe zastrzeżenia
1. Mimo zachowania pozorów organizacji nowych wyborów projekt w istocie zakłada pozakonstytucyjne przesunięcie terminu wyborów, które się nie odbyły 10 maja. Świadczy o tym koncepcja „wyborczych praw nabytych” komitetów i kandydatów, która sprowadza się do tego, że komitety i kandydaci biorący udział w niedokończonych wyborach z 10 maja mogą zachować prawo do udziału w nowo zarządzonej procedurze wyborczej. Taka konstrukcja jest ustrojowo niedopuszczalna, nie można „mieszać” wyborów, które się zakończyły (nawet jeżeli były totalnym organizacyjnym fiaskiem), z nową, spodziewaną dopiero procedurą wyborczą.
2. Rozwiązanie umożliwiające „przeniesienie” kandydatów do nowej procedury powoduje głęboką nierówność pomiędzy kandydatami „starymi” a „nowymi”. „Starzy” mają już bowiem zebrane podpisy (w znacznym stopniu w czasach przed pandemią), zorganizowane sztaby, zgromadzone pieniądze, a „nowi” będą musieli dopiero tych czynności dokonywać – w stanie pandemii.