Nie chciał być posłem. Umowa była taka, że wystartuje w wyborach parlamentarnych, żeby wzmocnić listę PiS na Lubelszczyźnie, ale mandatu ostatecznie nie weźmie. Kandydował z drugiego miejsca i uzyskał najlepszy wynik w okręgu – ponad 87 tys. głosów. To 10. rezultat kandydatów partii w kraju.
Zaraz po wyborach jeden z naszych rozmówców z Nowogrodzkiej mówił, że Przemysław Czarnek przyda się w Sejmie, bo to dobry następca Dominika Tarczyńskiego, który po brexicie wszedł do Parlamentu Europejskiego. Wygadany, ale lepiej wykształcony, prawnik po KUL. Ostatecznie to Jarosław Kaczyński zdecydował, że Czarnek porzuci posadę wojewody lubelskiego i zostanie posłem. Choć jest debiutantem, to umówił się z prezesem, że nie będzie pracował tylko w komisjach, ale przypadną mu większe zadania.
Nowy „pistolet” PiS
W poniedziałek razem z wicepremier Jadwigą Emilewicz i ministrem Łukaszem Schreiberem Czarnek przedstawiał nowy projekt ustawy o wyborach prezydenckich. We wtorek, już z mównicy sejmowej, występował w imieniu jego wnioskodawców, bronił rządu i pouczał opozycję. – To pistolet, nie boi się zaatakować, ale robi to nieco subtelniej niż Krystyna Pawłowicz czy Dominik Tarczyński. Wbija szpile w opozycję, używa barwnych porównań, a przy tym zachowuje irytujący innych spokój – charakteryzuje kolegę polityk PiS.
W czasie wtorkowej krótkiej sejmowej debaty nad ustawą Czarnek apelował do posłów opozycji: „Jak wy się pozbędziecie kaczyńskofobii, to będziecie naprawdę możliwie odpowiedzialną opozycją. Dopóki cechuje was kaczyńskofobia, przeraża to, co mówicie”.
Bez żadnych oporów i stosując tanie chwyty retoryczne, obwiniał opozycję o to, że 10 maja nie odbyły się wybory: „Ja naprawdę uważam, że dzisiaj nie jest czas i miejsce na to, dlatego nie chciałem tego robić, żeby przypominać, kto jaką obstrukcją, jakim podpalaniem tego państwa i w jaki sposób, przy pomocy Senatu i samorządów doprowadził do tego, że głosowanie nie było możliwe 10 maja. Ale Polacy dokładnie to wiedzą i was oceniają”.
Czytaj także: Kim jest Łukasz Schreiber?
Wymyślił koalicję 67+
Czarnek od kilku tygodni pracuje w sztabie Andrzeja Dudy, „za kadencji którego mamy do czynienia z ogromnym prosperity gospodarczym i z rozwojem kraju na skalę dotąd niespotykaną w wielu obszarach”. Dzień po tzw. debacie prezydenckiej w TVP nawoływał do przeciwstawienia się „koalicji 67+”. Stwierdził, że nie wiadomo, jak rywale Dudy zachowają się w czasie kryzysu, a najlepszym dowodem ich odpowiedzi na pytanie o podniesienie wieku emerytalnego. Zdaniem Czarnka wszyscy poza Dudą chcieliby go podnieść. „Wiarygodność jest tylko po stronie prezydenta Andrzeja Dudy. Stop koalicji hańby, stop koalicji 67+” – nawoływał Czarnek.
Słynie poza tym z homofobicznych wypowiedzi, wiele do zarzucenia mają mu też Polki, którym zależy na równości. Tuż po jesiennych wyborach stwierdził, że niski odsetek urodzeń to „konsekwencje mówienia kobietom, że nie muszą robić tego, do czego zostały przez Boga powołane”. Jako wojewoda zasłynął przyznaniem dyplomów samorządowcom walczącym z „ideologią LGBT” .
Wszyscy poza PiS mają „przekręcone w głowie”
W kampanii podczas spotkania w remizie strażackiej w Michowie (woj. lubelskie) podzielił się wrażeniami z wizyty w USA: „To, co tam widziałem na ulicach Los Angeles, w centrum miasta, to nie chcę państwu pokazywać zdjęć, bo to jest gorszące również dla dorosłych ludzi. Poziom zepsucia moralnego tam jest tak potężny. Nie możemy do tego doprowadzić. A ten rok pokazał, że nie ma drugiego ugrupowania, które mogłoby zablokować tęczowy pochód tej tęczowej zarazy”. Tylko PiS gwarantuje, że „nasze dzieci i nasi wnukowie będą żyć w normalnych warunkach” i „nie będą mieli przekręcone w głowie, jak to zrobiono już na Zachodzie”.
Promotorem kariery Czarnka (rocznik 1977) jest wieloletni poseł Sławomir Zawiślak. To on wymyślił, aby awansować bezpartyjnego Czarnka na wojewodę, kiedy PiS wygrał wybory w 2015 r. Czarnek politycznie zbliżył się do Beaty Mazurek, kiedy startowała w eurowyborach, mocno wspierał jej kampanię. Należy do młodszego pokolenia polityków PiS.
Umowa Czarnka z prezesem wchodzi w fazę realizacji. Został właśnie wystawiony na pierwszą linię frontu. Nie ma własnego partyjnego zaplecza, ale zyskuje rozpoznawalność. Jak mówią jego koledzy – „jedzie ostro po opozycji”. I tym punktuje u Jarosława Kaczyńskiego.
Czytaj też: Wybory według PiS. Siedem zarzutów konstytucjonalistki