Kraj

Kontratak

Marzenie o blitzkriegu. Trzaskowski nie miał czasu na półśrodki

Rafał Trzaskowski jest typem zadaniowca. Rafał Trzaskowski jest typem zadaniowca. Tomasz Jastrzębowski / Reporter
Rozpoczął z przytupem: nie czekał na atak przeciwnika, ale sam go przeprowadził. Przed Rafałem Trzaskowskim bardzo krótka kampania, więc nie ma czasu na półśrodki – to ma być blitzkrieg zakończony zwycięstwem nad Andrzejem Dudą w drugiej turze. Ale wcześniej musi pokonać Szymona Hołownię.
Trzaskowski oficjalnie objeżdża Polskę, aby spotykać się z innymi samorządowcami.Roman Bosiacki/Agencja Gazeta Trzaskowski oficjalnie objeżdża Polskę, aby spotykać się z innymi samorządowcami.

Prętem po kratach, taki był plan – kwituje jeden z członków władz PO. Mowa o sposobie, w jaki Rafał Trzaskowski rozpoczął swoją (nieoficjalną wciąż) kampanię: kilkukrotnie strasząc funkcjonariuszy TVP Info likwidacją ich stacji. Chodziło o odgrzanie emocji, która przez ostatnie 15 lat targała polską polityką – przypomnienie, że to starcie dwóch cywilizacji, gdzie po jednej stronie jest PiS, a po drugiej PO, z krańcowo różnymi wizjami funkcjonowania państwa. A w skrócie: o spolaryzowanie elektoratu.

Atak na jądro propagandy PiS miał służyć zbudowaniu narracji, w której to kandydat Platformy jest głównym przeciwnikiem Andrzeja Dudy, bo kampania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej mocno zatarła to wrażenie i pozwoliła pobudować się przedstawicielom innych środowisk politycznych. Trzaskowski usiłuje więc sprofilować się jako „ten drugi” w walce o Pałac Prezydencki i zepchnąć symetryzujących czasami kontrkandydatów opozycji poza główne pole wyborczej walki. Na początek przykuł uwagę rządowych mediów, które po jego zapowiedzi – zgodnie z przewidywaniami – rzuciły się na niego. W sukurs TVP przyszli politycy obozu rządzącego. Ale akcja powoduje reakcję, więc mobilizować zaczęła się też druga strona. A o to właśnie chodziło.

Na pewno wielu obywateli nie chciało iść do wyborów niedemokratycznych i niebezpiecznych. I to jest największa zasługa pryncypialnej postawy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, bo gdyby nie to, bylibyśmy już po wyborczej farsie i rządziłby dalej Andrzej Duda. Ale to miało swoje konsekwencje: sprawiło, że spora część ludzi postanowiła zostać w domu, reszta skierowała swe oczy w stronę innych kandydatów opozycji. Teraz trzeba obywateli pobudzić i zmobilizować. Energia jest olbrzymia, wydaje się, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby to zrobić – tłumaczy kandydat.

Polityka 22.2020 (3263) z dnia 26.05.2020; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Kontratak"
Reklama