Tvn24.pl dotarł do faktur. Wynika z nich, że Poczta Polska ma zapłacić 68 896 820 zł firmom, które najęła do współpracy przy organizacji majowych wyborów. Jeszcze nie wiadomo, czy to wszystkie koszty, jakie poniosła państwowa instytucja w związku z tym przedsięwzięciem, forsowanym wbrew rozsądkowi i zasadom, które powinny obowiązywać podczas demokratycznego głosowania. Władza i zarząd poczty objęły bowiem kwestię kosztów embargiem informacyjnym pod pretekstem tajemnicy handlowej. Wiadomo tylko, że w końcu zapłaci budżet państwa, czyli podatnicy. I że w sytuacji globalnej klęski w budżecie i tak raczej się już nie przelewa. Tym bardziej więc nie powinno się trwonić pieniędzy na pomysły w oczywisty sposób absurdalne, a motywowane wyłącznie politycznymi kalkulacjami oraz uporem rządzącej partii i jej prezesa.
Nie trzeba przypominać, że wybory nie doszły skutku. Była to zresztą raczej próba sprowadzenia ich do farsy z wykorzystaniem listonoszy, nic nieznaczących karteczek z nazwiskami, godzących się na ten kabaret polityków i przenośnych atrap urn.
Czytaj też: Pakt Gowin–Kaczyński. Pokaz arogancji i bezwstydu
Kto zapłaci za „niewybory”
Trzeba przypomnieć, że premier polecił rozpocząć przygotowania do tego spektaklu bez podstawy prawnej. Ustawa dopuszczająca ewentualne głosowanie korespondencyjne nie opuściła wtedy jeszcze murów parlamentu, wciąż była procedowana. Podwładni Mateusza Morawieckiego, a zwłaszcza minister Sasin i mianowany na tę okazję jako sprawdzony w narodowych bojach prezes Poczty, rozpoczynali dość kosztowne