Premier Morawiecki twierdzi, że podczas kryzysu w 2008 r. państwo rządzone przez PO-PSL było jak nocny stróż, „który zamknął się w swojej budce i czekał, aż kryzys minie”. Państwo PiS w sytuacji kryzysu wywołanego pandemią nie zamierza być stróżem nocnym, dlatego odważnie wychodzi z budki i ma się czym pochwalić. Wprawdzie nie ma zapowiadanych 100 tys. tanich mieszkań i ani jednego z obiecanych przez Morawieckiego miliona elektrycznych aut, ale uruchomiono poważne fundusze na rozwój małych i średnich firm należących do rodziny Szumowskich. Jest szansa, że za inwestycją w biznesy tej rodziny pójdą inwestycje w gospodarcze przedsięwzięcia rodzin innych członków rządu.
Z innych rzeczy, które rządowi Morawieckiego się udały, najwięcej mówi się o „pakietach Sasina”, które posłowie PO niespodziewanie odnaleźli w magazynach Poczty Polskiej. Pakiety zadają kłam twierdzeniom opozycji, że rząd Morawieckiego niczego dla Polaków nie robi, bo premier obiecał je Polakom na wybory 10 maja i z tej obietnicy się wywiązał, mimo że nie miał do tego żadnej podstawy prawnej. Jak obliczono, wydrukowane w 30 mln egzemplarzy pakiety ustawione jeden na drugim tworzą wieżę o imponującej wysokości 29,7 km. Wieża przewyższa rozmiarami przekop Mierzei, Centralny Port Komunikacyjny i dwie wieże Kaczyńskiego razem wzięte, będąc nie tylko najwyższą konstrukcją na świecie, ale także dowodem wciąż nie do końca zbadanych możliwości Sasina.
Opozycja twierdzi, że po nieprzeprowadzeniu wyborów 10 maja pakiety są bezużyteczne. Uważam, że nie ma racji, bo przecież można z nich wycinać maseczki, przekazać je osobom najgorzej zarabiającym albo dołączyć jako bonusy do wozów strażackich, które rząd zamierza przekazać wiejskim gminom legitymującym się największą frekwencją w wyborach.