Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jaka strategia PiS na drugą turę? Gdzie jest prezes?

Andrzej Duda w Kwidzynie, 29 czerwca 2020 r. Andrzej Duda w Kwidzynie, 29 czerwca 2020 r. Michał Ryniak / Agencja Gazeta
Sztabowcy PiS mocno wierzą, że Andrzej Duda zostanie w Pałacu Prezydenckim. Prezes tego chce, ale się nie cieszy. Jaki jest pomysł na najbliższe dni, żeby do tego doprowadzić?

Jeden ze sztabowców cytuje w rozmowie ze mną słowa hymnu Luxtorpedy: „Wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo!”. Dodaje, że kiedy w poniedziałek zaczęły spływać oficjalne wyniki, to już nie była kwestia wiary, ale pewności zwycięstwa w drugiej turze. – Andrzej zebrał prawie 400 tys. więcej głosów niż PiS w jesiennych wyborach. Za dwa tygodnie nasz elektorat stawi się przy urnach, mamy jeszcze kogo mobilizować i u kogo łowić. Nie musimy robić wielkiej korekty strategii. Za to w sztabie Trzaskowskiego coś siadło – mówi polityk PiS.

Zdaniem naszego rozmówcy połowa wyborców Bosaka zagłosuje na Dudę, a reszta nie pójdzie do wyborów. Na elektorat Hołowni szczególnie nie liczą, ale i nie sądzą, że odda głos wyłącznie na kandydata KO. – To są jednak w większości ludzie otwarci, ale też mocno wierzący i łatka LGBT trochę ich do Trzaskowskiego zraża – twierdzi nasz rozmówca. A wyborcy Kosiniaka-Kamysza? – Podzielą się, ale nam wystarczy, żeby zrobić ponad 50 proc. Dodaje, że jeśli będzie potrzeba, to sztab Dudy wróci w kampanii do spraw światopoglądowych.

PiS skleja Trzaskowskiego z PO

Co sztabowcy planują na ostateczną kampanijną rozgrywkę? Po pierwsze, jeszcze więcej „przez osiem lat Polki i Polacy...”, czyli załamywanie rąk nad tym, jak to źle było za rządów Platformy. I wpychanie Trzaskowskiego pod jej sztandar. Z badań PiS bowiem wychodzi, że Polacy go z rządami PO tak bardzo nie kojarzą. Kiedy im się o tym przypomni, to nie tylko mobilizuje się elektorat PiS, ale co ważniejsze, zniechęcają się do Trzaskowskiego wyborcy kandydatów, którzy odpadli po pierwszej turze. Od niedzieli politycy PiS sklejają więc nazwisko Trzaskowskiego z jego funkcjami: „wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej”, „minister w rządzie Donalda Tuska”.

Zresztą obrazki do budowania takiej strategii podrzucili sami politycy Koalicji Obywatelskiej już w wieczór wyborczy. Na scenie za kandydatem stanęli czołowi politycy, w tym szef partii Borys Budka i Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na prezydentkę, która musiała się wycofać. Sztabowcy PiS zacierali ręce. – Za Andrzejem stanęli zwyczajni młodzi ludzie, dzieciaki z flagami. Tak się puszcza oko do wyborców tych, którzy odpadli z wyścigu. Kiedy zobaczyliśmy, że sztab Trzaskowskiego organizuje wieczór w dość drogim centrum handlowym, wiedzieliśmy, że amfiteatr w Łowiczu to punkt dla nas – mówi jeden ze sztabowców.

Przez osiem lat Polki i Polacy...

Duda będzie na każdym kroku przypominał, że po chudych ośmiu latach nastały rządy jego i PiS (500 plus, 13. emerytura, 300 plus), a standard życia Polaków poszybował w górę. Już w wieczór wyborczy mówił: „Namawiajcie do udziału w wyborach swoich sąsiadów, swoich znajomych. Przekonujcie ich, podawajcie proste argumenty. Niech sobie porównają, jak im się żyło do 2015 r., przez osiem lat rządów PO, a jak im się żyło przez ostatnich pięć lat. I czego tak naprawdę na przyszłość dla siebie chcą”. W poniedziałek powtarzał ten przekaz w Toruniu, Rypinie, Kwidzynie i Stargardzie Szczecińskim.

Usłyszymy to codziennie do 12 lipca. Słychać to też w przekazach dnia, które dostają politycy PiS. Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, mówił w Polskim Radiu: „Bardzo duża część wyborców zapomina i na co dzień nie myśli o tym, co zmieniło się w ciągu ostatnich pięciu lat, a wszystkie badania wskazują, że Polacy pozytywnie oceniają zmiany, żyje się lepiej i łatwiej niż pięć lat temu”.

Wszyscy z obozu władzy będą też oczywiście podkreślać dobrą i spokojną w niespokojnych czasach pandemii współpracę z rządem, która gwarantuje, że wszystko, co dane, nie będzie odebrane. A nawet będzie dodawane, jak 14. emerytura.

Debata w komfortowych warunkach

Jest jeszcze sprawa debaty Duda–Trzaskowski. W czwartek 2 lipca chcą ją zorganizować wspólnie TVN, Wp.pl i Onet. Ale na debatę na równych warunkach, czyli poza TVP, sztabowcy urzędującego prezydenta nie mają ochoty. Rzecznik sztabu Adam Bielan już odmówił. „Pan prezydent uczestniczy w debatach. Wiem, że będzie debata w poniedziałek 6 lipca w Końskich. To nowy format debaty TVP. W czwartek, gdy jest państwa debata, będziemy w województwie dolnośląskim” – mówił w poniedziałek w TVN24. To oficjalny powód.

W sztabie wiedzą, że Trzaskowski dobrze radzi sobie w takich sytuacjach, będzie się czuł w tych mediach swobodniej niż w TVP. A debatę w Końskich będzie prowadził Michał Adamczyk, pytania ma zadawać publiczność. Sytuacja dla Dudy komfortowa.

Przez 11 dni, które zostały do ciszy wyborczej przed drugą turą, wszystkie światła będą padać na Dudę. W mediach politycy PiS każdą rozmowę mają skierować na niego. Na scenie w Łowiczu nie stanęli politycy PiS, a Jarosława Kaczyńskiego w ogóle tam nie było. W PiS są przekonani, że to ułatwia walkę o wyborców kandydatów, którzy odpadli. Ale jeśli chodzi o prezesa, to jest też inny ważny, może nawet ważniejszy powód tej absencji.

Kaczyńskiego boli widok Dudy

W niedzielę Ryszard Terlecki nie chciał zdradzić, dlaczego Kaczyńskiego nie było w sztabie Andrzeja Dudy. Powiedział tylko dość tajemniczo, że „wkrótce się tego dowiemy”. W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że wieczór prezes spędził w Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej. Nie pierwszy raz.

24 maja 2015 r., kiedy Duda wygrał z Bronisławem Komorowskim, prezes też był na Jasnej Górze. „Jarosław Kaczyński był wczoraj na Jasnej Górze. W świętym miejscu wszystkich Polaków zawierzył los tej kampanii i naszej ojczyzny Jasnogórskiej Pani” – powiedział pięć lat temu Joachim Brudziński, komentując nieobecność prezesa na wieczorze wyborczym.

Jeden z naszych rozmówców tłumaczy, że nie bez znaczenia jest też bardzo osobisty stosunek Kaczyńskiego do niebywałego awansu Dudy z europosła na prezydenta. Oczywiście Kaczyńskiemu zależy, żeby Duda został prezydentem, bo go po prostu potrzebuje do podpisywania ustaw. Ale trudno mu się patrzy na ten wyborczy triumf człowieka, którego nie poważa i nie lubi.

Zdaniem naszego rozmówcy całkiem trafnie tę psychologiczną sytuację opisał Michał Kamiński (kiedyś jeden z najbliższych współpracowników braci Kaczyńskich): „Moim zdaniem osobą, która najbardziej czuje się upokorzona faktem, że Andrzej Duda jest prezydentem RP, jest właśnie Jarosław Kaczyński. Lech Kaczyński był człowiekiem, z którym można było się nie zgadzać, ale politykiem był wielkiego formatu. Teraz prezes PiS codziennie rano wstaje i widzi, że funkcję, którą sprawował jego brat, dziś zajmuje ktoś pokroju Andrzeja Dudy”.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną