Tuż przed ogłoszeniem wyniku wyborów prowadzący zagrzewał sympatyków PiS okrzykami: „Damy radę!”. Większość zebranych wymachiwała biało-czerwonymi flagami. Andrzejowi Dudzie towarzyszyła żona Agata Kornhauser-Duda i córka Kinga, obie w szykownych białych garniturach.
Kaczyńskiego zabrakło, Ziobro się nie cieszył
Pod sceną, inaczej niż po pierwszej turze, stanęli członkowie rządu. Był premier Mateusz Morawiecki, ministrowie Mariusz Błaszczak, Zbigniew Ziobro, Marlena Maląg. Był Krzysztof Sobolewski, szef Komitetu Wykonawczego, jedna z ważniejszych dziś osób w PiS. Ale znów nie było Jarosława Kaczyńskiego. Prezes podobno i tym razem wieczór spędzał na modlitwie na Jasnej Górze.
Podziękowania Dudy mogły nieco zaskoczyć kierownictwo partii. Poza wspomnieniem o żonie i córce prezydent bardzo ciepło wypowiedział się o Beacie Szydło: „Chcę podziękować Beacie, która była przy mnie, jeździła w Dudabusie, opiekowała się mną i dbała, abym był mocny i gotowy w każdej chwili wyjść i pokazać, jaką mam siłę, by przeć do zwycięstwa”. Po reakcji sympatyków – krzyczeli gromkie: „Beata, Beata!” – widać, że choć odeszła do Brukseli, to działacze PiS wciąż o niej pamiętają i ją cenią.
Ale chyba największe zaskoczenie i konsternację wywołały słowa, które Duda skierował do Marcina Mastalerka. Przypomnijmy, że był on jednym z architektów sukcesu PiS w kampaniach przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w 2015 r. Mastalerek podpadł jednak Kaczyńskiemu, bo za bardzo wybijał się na samodzielność. Prezes kazał skreślić go z list wyborczych. „Dziękuję mojemu przyjacielowi Marcinowi Mastalerkowi, nie jest już czynnym politykiem, ale dla ojczyzny ratowania przyszedł i pomógł w naszej codziennej pracy sztabowej, patrząc na strategię, przygotowując z nami kolejne działania” – mówił Duda.