Czy uchwalona przez Sejm nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii zawierająca nową definicję drewna energetycznego przyczyni się do zwiększenia wycinek lasów i puszcz? Opozycja i organizacje ekologiczne są pewne, że właśnie o to chodzi. Minister środowiska Michał Woś zapewnia, że z powodu noweli ani jedno drzewo ponad to, co jest w planach urządzenia lasu, nie zostanie wycięte. Chodzi o to – według resortu – by zagospodarować zalegające w lasach drewno (blisko 2 mln m sześc.), które z powodu koronawirusa nie zostało odebrane przez przemysł drzewny. Do pieców ma trafić tylko to niepełnowartościowe. – Obawiam się, że nowe regulacje zwiększą pozyskanie drewna – mówi Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska. – Spalanie drewna w celu wytworzenia energii znacznie zwiększyło wyręby m.in. na Słowacji i w Rumunii. A limity wycinek ujęte w planach urządzania lasu, jak pokazuje choćby przykład nadleśnictwa Białowieża, mogą być szybko zwiększone poprzez aneksowanie planów.
Ustawa na razie jest w Senacie, ale w Puszczy Karpackiej w Nadleśnictwie Krasiczyn już 20 lipca pojawił się harwester. To ciężki sprzęt na gąsienicach, poruszający się jak czołg, który może wyciąć kilkaset drzew dziennie. Lasy Państwowe, które żyją m.in. ze sprzedaży drewna, zapewniają, że drewnem energetycznym będzie tylko surowiec najgorszej jakości, nienadający się do większości zastosowań przemysłowych, drewno pochodzące z cięć sanitarnych, czyli usuwania drzew zamierających lub zamarłych na skutek suszy, chorób, działalności szkodników czy patogenów grzybowych (tzw. posusz), a często też drzew powalonych lub połamanych przez wichury (wywroty i złomy).
To, co dla leśników jest tylko odpadem, to w rzeczywistości siedliska rzadkich i ginących gatunków, owadów, ptaków i nietoperzy, alarmują przyrodnicy.