Dlaczego nas tak bardzo nienawidzą? – to pytanie zadają sobie kobiety. My, Polki, znów jesteśmy na celowniku. PiS, który dzieli ludzi i dzięki temu rządzi, po wygranych wyborach prezydenckich ostrze siekiery wpakował między kobiety a mężczyzn. Ofiary przemocy domowej – statystycznie to głównie kobiety – które prawnie mają zagwarantowaną ochronę przed agresorami dzięki podpisaniu przez Polskę tzw. konwencji antyprzemocowej, teraz ją stracą.
Nasz kraj idzie w ślady Rosji Putina, gdzie „pierwsze pobicie” nie podlega karze. Tyle że nad Wisłą „pierwsze pobicie” musi być ostatnim. W XXI w. nie tworzymy tu plemion złożonych z naprutych wojów, którzy dokazują wśród branek. Tworzymy równościowe społeczeństwo, gdzie nikt nikogo nie ma prawa bić – ani człowiek człowieka, ani człowiek zwierzęcia.
Nawet jeśli część facetów twierdzi, że „kobiety są mniej inteligentne od mężczyzn”, a część kobiet, usadzona w patriarchalnym porządku dziobania na stanowisku ministerialnym, ukręca własnymi rękami powróz na szyje innych kobiet. Kobiet, którym mąż/partner/ojciec dzieci skopie brzuch, wsadzi głowę do muszli klozetowej, zgwałci. Na oczach dzieci. Co z nich wyrośnie? Mściciele. Na kim się zemszczą? Na kolejnych pokoleniach, i tak w kółko.
„Nienawiść wzrasta w miarę, jak wyłania się moc kobiet, (…) wszystko staje się osiągalne, kiedy my, kobiety, odnajdujemy nasz głos, szanujemy naszą tożsamość, współpracujemy i stoimy bez wstydu…” – napisała Maureen Murdock w arcyważnej książce pt. „Podróż bohaterki”. Wydana trzydzieści lat temu, wyszła po polsku (tłum. Emilia Tołkaczew, wyd. Instytut Studiów Kulturowych Raven). Murdock miała nadzieję, że w XXI w. jej książka straci na aktualności.