Żegnam Henryka Wujca z wielkim szacunkiem, wdzięcznością i czułością. Gdy Go poznałem, w trudnych latach zmagań ówczesnej demokratycznej opozycji korowskiej, był już wzorem dla takich jak ja młodych kontestatorów peerelowskiego autokratyzmu. Imponował mi zaangażowaniem w nierówną walkę o prawa robotników i wszystkich niesłusznie nękanych i prześladowanych w tamtej epoce. A jednocześnie pogodą ducha, prostotą sposobu bycia, bezkompromisową uczciwością.
Czytaj też: Zmarł Henryk Wujec
Cichy bohater naszych czasów
Słusznie napisał Donald Tusk: Henryk Wujec był człowiekiem czystego serca i i cichym bohaterem naszych czasów. Nie wykorzystywał funkcji publicznych, które pełnił w Polsce po 1989 r., dla prywatnych korzyści. Do końca życia pozostał człowiekiem pierwszej „Solidarności”, tej, która stała się zorganizowanym marzeniem o Polsce wolnej, demokratycznej i sprawiedliwej, i przetrwała represje stanu wojennego, aby wystawić swoją reprezentację do historycznych i przełomowych dla Polski rokowań Okrągłego Stołu.
Henryk brał w nich udział w zespole do spraw pluralizmu związków zawodowych. Miał już wtedy świadomość, że obrona praw robotników i wszystkich ludzi pracy najemnej, która bardzo leżała mu na sercu, potrzebuje niezależnych od władzy politycznej związków zawodowych i stowarzyszeń obywatelskich. Przełomowym momentem w jego życiu było obserwowanie w 1976 r. procesów robotników oskarżanych przez ówczesną propagandę o „warcholstwo”, gdy w rzeczywistości chodziło wtedy, w Radomiu czy Ursusie, o protest przeciwko niesprawiedliwościom systemu PRL.
Czytaj też: Ludwika i Henryk Wujcowie. Człowieka porządnego portret podwójny
Nie dopuścił do siebie nienawiści
Sam pochodził z chłopskiej rodziny spod Biłgoraja i choć skończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim i „awansował” społecznie, nigdy nie zapomniał o solidarności z najuboższymi. Zarazem zaś nigdy nie dopuścił do siebie nienawiści, mimo że i jego wiele razy niesłusznie w PRL nękano, wtrącano do więzienia, wyrzucano z pracy. Zapewne miało to głęboki związek z tym, że był człowiekiem nieostentacyjnej wiary. Przez wszystkie długie lata swej aktywności szukał zdrowego kompromisu. Wiedział, że nauka życia w demokracji będzie sztuką trudną i czasochłonną, a Polakom nie wszystko w systemie demokratycznym się spodoba.
Jest coś symbolicznie poruszającego w tym, że Henryk Wujec odszedł w momencie 40-lecia narodzin ruchu „Solidarności” i masowych protestów na Białorusi, które pod wieloma względami mogą w Polsce przypominać nasz wolnościowy i obywatelski zryw w sierpniu 1980 r. i latach następnych. Człowiek odchodzi, lecz przesłanie inspiruje i znajduje naśladowców w kolejnych pokoleniach. Henryku, Ludko, jego podporo, dziękuję Wam za wszystko, co zrobiliście wspólnie dla Polski.