Widmo krąży nad Polską! Widmo ruchów obywatelskich. Pierwszy był PiS, bo czymże innym, jak nie ruchem obywatelskim są wyznawcy ojca dyrektora czy Kluby „Gazety Polskiej”? Teraz szykują się Hołownia i Trzaskowski. Tylko patrzeć, jak w ich ślady pójdzie lewica i ludowcy, a i Konfederacja może pochwalić się krótko ostrzyżonym i stosownie wytatuowanym ruchem obywatelskim w koszulkach z napisem „Śmierć wrogom ojczyzny!”. Jeśli ta wizja się ziści, będziemy świadkami nie tylko wojen i wojenek między partiami (do czego niestety już przywykliśmy), ale także między ruchami obywatelskimi – co wyniesie naszą demokrację na jeszcze wyższy poziom. To oczywiście skrajna i przejaskrawiona perspektywa, ale dobrze pokazująca, że tworzenie ruchów obywatelskich przez każdą partię z osobna to droga donikąd. Partie mogą co najwyżej (i jest to nawet wskazane) tworzyć zaplecze złożone z sympatyków, czyli ludzi, którzy popierają główne tezy programowe danego ugrupowania, ale z różnych powodów nie chcą czy nie mogą angażować swojego czasu lub nazwiska w działalność stricte partyjną.
Opozycyjnym partiom demokratycznym powinno chyba jednak chodzić o stworzenie wielkiego, milionowego ruchu obywatelskiego, którego członkowie mieliby różne poglądy na wysokość podatków, politykę socjalną czy mieszkaniową (w związku z czym głosowaliby na różne partie), ale łączyłaby ich odmienna od praktykowanej przez PiS wizja państwa i społeczeństwa. Państwa, które powinno dbać o prawa i wolności obywatelskie, o praworządność, o samorządność, o dobre funkcjonowanie wszystkich instytucji kontroli władzy, wreszcie o zwykłą uczciwość i transparentność rządzenia. Oraz społeczeństwa: pluralistycznego, szanującego różne poglądy, wyznania i inne odmienności; w którym nikt nikomu nie narzuca sposobu życia i definicji szczęścia, otwartego na inne nacje i rozumiejącego wyzwania stojące przed Polską i naszą planetą.