W PO trwa debata, czy spotykanie się w czterogwiazdkowym hotelu jest zgodne z programem partii, głoszonymi przez nią wartościami, a także oczekiwaniami społecznymi i zwykłą ludzką przyzwoitością. Padł pomysł, żeby w tej ważnej sprawie zorganizować dodatkowe wyjazdowe posiedzenie w jakimś hotelu. Z tym że w opinii działaczy z frakcji lewicowej nie może to być hotel czterogwiazdkowy.
– Nasi wyborcy to ludzie wrażliwi, w dodatku chimeryczni. Nie wybaczą nam tego.
– Dosyć tego dziadostwa – odpowiadają przedstawiciele skrzydła liberalnego. – Jesteśmy najsilniejszą partią opozycji, nie możemy zadowalać się byle czym. Standardy w naszej polityce są niskie i uważamy, że trzeba je podnosić.
Liberałowie ostrzegają, że w jednogwiazdkowym hotelu wszyscy tylko się umęczą i posiedzenie nie przyniesie spodziewanych efektów. – W dodatku ktoś może nam zrobić zdjęcie i będzie wstyd.
– Ale wybór hotelu jednogwiazdkowego byłby mocnym sygnałem wysłanym naszym wyborcom, że na luksusy w polityce nie ma naszej zgody – argumentują lewicowcy. – W jednogwiazdkowym hotelu jest wszystko, czego jako największa partia opozycyjna potrzebujemy.
– W czterogwiazdkowym również – zauważają przytomnie liberałowie. I apelują, że czas, aby luksusy traktować normalnie i się ich nie bać.
– Mieszkałem z żoną w czterogwiazdkowym hotelu, to żadne halo – zapewnia przedstawiciel liberałów. – Nie było nawet powitalnej butelki szampana. A kiedy wziąłem sobie na pamiątkę szlafrok, kazali mi go oddać.
– Ale media straszą, że pokój w czterogwiazdkowym hotelu jest luksusowy – nie odpuszcza lewica.
– To normalny pokój: ma łóżko, szafę z wieszakami, stół, fotele, telewizor – uspokaja działacz, który sam jest właścicielem takiego hotelu.