Użycie owianego złą sławą Pegasusa do inwigilacji Sławomira Nowaka to prawdopodobnie tylko wierzchołek góry lodowej. Wiele wskazuje na to, że na celowniku są przedstawiciele wszystkich opozycyjnych partii. Antoni Kania-Sieniawski, adwokat byłego ministra transportu zapewnia: – Jeśli inwigiluje się figuranta, a tak było w przypadku Sławomira Nowaka, to również zbiera się informacje o tym, co robi, gdzie przebywa, z kim się spotyka, o czym rozmawia. Nie może być więc mowy o tym, że służby nie wiedziały o tym, co się dzieje w sztabie Trzaskowskiego.
O tym, że Nowak zatrzymany przez CBA jako podejrzany o korupcję był inwigilowany przy użyciu Pegasusa, jako pierwsza napisała „Rzeczpospolita”, powołując się na informacje nieoficjalne. Potwierdzili to dziennikarze tvn24.pl. Również POLITYCE udało się dowiedzieć, że służby miały pełny wgląd do szyfrowanej korespondencji Sławomira Nowaka. W ten sposób utrzymywał on kontakt ze sztabem kandydata Koalicji Obywatelskiej.
Z naszych informacji wynika, że zapisy z rozmów Nowaka są żywcem skopiowane z jego komunikatorów. Te dowody zawiera większość dokumentów zgromadzonych przez prokuraturę. Mieści je aż 40 z 70 tomów akt zebranych w sprawie. Słyszymy, że w aktach jawnych nie ma dowodów na winę Nowaka.
Tajemniczy sygnał z Ukrainy
Od razu jednak pojawiły się zaprzeczenia, jakoby był on w ogóle inwigilowany w trakcie kampanii prezydenckiej. „Rzeczpospolita” dwa dni po podaniu informacji na temat użycia Pegasusa ogłosiła, powołując się na swoje ustalenia, że CBA zakończyło inwigilację przed kampanią wyborczą. W artykule nie ma jednak ani słowa wyjaśnienia na ten temat, jest za to przytoczone stanowisko szefa MSWiA i koordynatora specsłużb Mariusza Kamińskiego, który po tym, gdy politycy PO zaczęli domagać się wyjaśnień, stwierdził, że kontroli operacyjnej wobec Nowaka nie stosowano po 1 października 2019 r.