Prędzej czy później przyjdzie czas na uczciwe śledztwo w sprawie politycznej inwigilacji. Na razie można – i trzeba – się oburzać, by takie ataki na demokrację nam nie spowszedniały. I mieć się na baczności w nadciągającej kampanii wyborczej.
Rozmowa z senatorem KO Marcinem Bosackim, przewodniczącym senackiej komisji nadzwyczajnej badającej największą aferę inwigilacyjną ostatnich lat.
Jak z satysfakcją odnotowują pisowscy propagandziści: „Pegasusem wciąż zajmuje się Senat, tyle że coraz mniej to kogokolwiek interesuje”.
Pozostawiając na boku zarzuty, jakie chciałaby postawić prokuratura, uderza podobieństwo historii prokuratorki Ewy Wrzosek do sprawy senatora Krzysztofa Brejzy, szefa sztabu wyborczego KO w 2019 r. I jego, i Wrzosek inwigilowano Pegasusem.
Mecenas Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek zeznawali w czwartek przed komisją śledczą Parlamentu Europejskiego zajmującą się inwigilacją Pegasusem. Oboje liczą na pomoc Unii w wyjaśnieniu sprawy.
Centralne Biuro Antykorupcyjne korzystało z Pegasusa w politycznym śledztwie przeciwko wiceministrom z poprzedniego rządu PO-PSL, ustaliła „Gazeta Wyborcza”.
Badacze z Citizen Lab opublikowali wyniki najnowszego śledztwa. Według ich ustaleń inwigilacji były poddane władze regionu Katalonii i współpracownicy premiera Wielkiej Brytanii.
Posłowie zachowują się, jakby mieli wakacje – zżyma się jeden z polityków KO. – Temat komisji śledczej przestał istnieć.
Czy istnieje ryzyko paraliżu prac sejmowej komisji śledczej w sprawie Pegasusa? Rozmowa z dr. hab. Adamem Bodnarem, dziekanem wydziału prawa Uniwersytetu SWPS, byłym rzecznikiem praw obywatelskich.
Ujawnione przez „Gazetę Wyborczą” i „Die Zeit” informacje o włamaniach na telefony opozycyjnych polityków dowodzą, że skala inwigilacji była znacznie szersza, niż uważano. A jej pełnych rozmiarów możemy nigdy nie poznać.