Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ziobro: to nie ja. Takiej strategii trzymał się przed komisją śledczą ds. Pegasusa

Zbigniew Ziobro po przesłuchaniu przed komisją śledczą ds. Pegasusa, 29 września 2025 r. Zbigniew Ziobro po przesłuchaniu przed komisją śledczą ds. Pegasusa, 29 września 2025 r. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Działałem w zaufaniu do moich współpracowników, nie znam się na wszystkim. Nie wnikałem w szczegóły – to linia obrony, którą Zbigniew Ziobro prezentował konsekwentnie przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa.

Zbigniew Ziobro stanął wreszcie przed komisją – po ośmiu nieudanych próbach. Przyleciał ok. godz. 10 na lotnisko Chopina, dał się policji zatrzymać i doprowadzić na posiedzenie. Komisja zgodziła się poczekać i odroczyła spotkanie o półtorej godziny.

Ziobro przyszedł bez pełnomocnika, za to z zaświadczeniami lekarskimi, że należą mu się przerwy z powodu operacji na strunach głosowych (ma to związek z wycięciem nowotworu). Przesłuchanie było rekordowo długie: osiem godzin z kilkoma piętnastominutowymi przerwami.

Czytaj też: Coraz bardziej epicka sprawa Ziobry i funduszu. Tak się teraz tłumaczą hojnie obdarowani

Ziobro kontra Giertych

Przynajmniej w pierwszej części było ono zaskakująco merytoryczne, przepychanek i złośliwości z obu stron widzieliśmy niewiele. Co nie znaczy, że dowiedzieliśmy się czegoś więcej niż to, o czym od dawna wiadomo.

Wracając do początku. Komisja postanowiła działać nieszablonowo: przygotowała multimedialny wstęp do swoich obrad w postaci wypowiedzi ministra Ziobry z konferencji prasowej, na której po raz pierwszy zapytano go o Pegasusa. Odpowiedział, że to jakiś mitologiczny koń ze skrzydłami i on nic więcej nie wie. Ten medialny wstęp miał zapewne zbić Ziobrę z tropu. Podobnie wygłoszone po nim oświadczenia czworga członków komisji o tym, jak PiS niszczył praworządność w Polsce i jaką rolę odegrał w tym zakup i polityczne zastosowanie systemu inwigilacji Pegasus.

Potem komisja przeszła do procedowania przewidzianego przepisami, tzn. odebrania przysięgi (Ziobro oczywiście oświadczył, że komisja po wyroku Trybunału nie-Konstytucyjnego jest nielegalna) i wysłuchania jego „swobodnej wypowiedzi”.

Zaczął od wniosku o wyłączenie wszystkich członków komisji ze względu na brak obiektywizmu. Jako dowód podał wygłoszone na wstępie przez czworo z nich oświadczenia i zaprezentowany film.

Kiedy przewodnicząca Magdalena Sroka odmówiła poddania tego wniosku pod głosowanie, złożył następny: o wyłączenie przewodniczącej. Wniosek oczywiście odrzucono (w komisji pozostali wyłącznie członkowie rządzącej koalicji).

Swobodną wypowiedź Ziobro ograniczył do przekonywania, że Pegasus (czy w ogóle jakiś system znacznie ułatwiający inwigilację) był służbom państwa potrzebny po to, „by nie przegrywać z przestępcami”. Że był używany przede wszystkim do ścigania najpoważniejszych przestępstw, co zilustrował sprawą Sławomira Nowaka, byłego bliskiego współpracownika Donalda Tuska, członka rządu PO-PSL. Ta sprawa toczy się od grudnia 2021 r., gdy to prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia o korupcję, kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i pranie brudnych pieniędzy. Obejmuje zarówno wątek polski, jak i ukraiński. Ten pierwszy kilka dni temu sąd umorzył, co Ziobro uznaje za skandal.

Uzasadniając konieczność posiadania przez służby narzędzia do głębokiej inwigilacji, Ziobro wymieniał też sprawę Romana Giertycha i dłuższy czas rozwodził się nad tym, jak – rzekomo, bo koniec końców były lider LPR zarzutów nie dostał – „słupy Giertycha” pomagały wyprowadzać i prać brudne pieniądze ze spółki Polnord.

I na tym w zasadzie skończył uzasadnienie.

Strategia Ziobry

Przez resztę przesłuchania członkowie komisji zadawali Ziobrze pytania w trzech wątkach:

1. Bezpieczeństwa systemu Pegasus w związku z tym, że treści zbierane z jego użyciem znajdowały się na serwerach izraelskiej firmy, która udzieliła polskim władzom licencji. Tu komisja powołała się na wyrażane pisemnie ostrzeżenia ze strony ABW, SKW i policji, że system nie daje gwarancji bezpieczeństwa danych. Ziobro argumentował, że te służby zmieniły potem zdanie. Czy zostały w tym celu naciskane przez niego? – drążyła komisja.

2. Bezprawności sfinansowania Pegasusa z pieniędzy „ziobrowego” Funduszu Sprawiedliwości w sytuacji, gdy ustawa o CBA – dla którego zakupiono system – mówi, że jest ono „finansowane z budżetu państwa”. Na to Ziobro odparował, że nie ma w przepisie ustawy o CBA słowa „wyłącznie”, a więc inne źródła są dopuszczalne. Prokuratura już postawiła zarzuty w tej sprawie wiceministrowi sprawiedliwości Michałowi Wosiowi, na którego Ziobro scedował sprawę zakupu Pegasusa.

3. Inwigilacji polityków, sędziów, prokuratorów, samorządowców czy dziennikarzy systemem Pegasus przeznaczonym, jak zadeklarował sam Ziobro, do ścigania najcięższych przestępstw. W tym wątku mówiono głównie o sprawach samorządowca Jacka Karnowskiego, sędzi Beaty Morawiec, prokuratorki Ewy Wrzosek i ówczesnego senatora PO oraz szefa kampanii wyborczej tej partii Krzysztofa Brejzy. Ziobro odparował, że w każdej z tych spraw była zgoda sądu i uzasadnione powody do inwigilacji, a aktów oskarżenia nie ma, bo „rząd Tuska przejął prokuraturę”.

Na pytania, skąd propisowskie media miały materiały zdobyte Pegasusem z telefonów Krzysztofa Brejzy i Romana Giertycha, odpowiedział, że nie wie, ale za jego czasów prokuratura wyjaśniała tę sprawę, a potem... „została przejęta przez rząd Tuska”.

Generalnie w każdym z wątków Ziobro konsekwentnie trzymał się strategii procesowej, że nie można mu postawić zarzutu niedopełnienia obowiązków czy przekroczenia uprawnień, bo swoje uprawnienia scedował na inne osoby, kierując się zasadą zaufania. Nie odpowiada za to, kogo podsłuchiwały służby, żadnej inwigilacji im nie zlecał i nie sięgał po zebrane Pegasusem dane. Nie podpisywał też wniosków o inwigilację (robił to z jego upoważnienia jego ówczesny zastępca Bogdan Święczkowski).

Echem przesłuchania Ziobry jest zapowiedź Giertycha na platformie X, że wytoczy mu proces za kłamstwa o sobie. Natomiast Brejza, także na X, poinformował, że wniósł do komisji śledczej wniosek o konfrontację z Ziobrą (w trybie kodeksu postępowania karego), „by patrząc mu w oczy, zmiażdżyć wszystkie kłamstwa, manipulacje i oszczerstwa, do których się posunął”. „Panie Ziobro. Stańmy na ubitym polu i przy kamerach w sejmowej sali udowodnię Panu nikczemność praktyk, do których jako minister sprawiedliwości Pan się posuwał” – napisał.

I tak po miesiącach batalii z udziałem sądów i policji skończyło się przesłuchanie byłego ministra sprawiedliwości/prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry przez pegasusową komisję śledczą.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama