Awantura o leki Cenckiewicza. Pewne jest jedno. Polskie służby ciekną jak nieszczelny kran
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego dr hab. Sławomir Cenckiewicz według „Gazety Wyborczej” miał zataić w ankiecie bezpieczeństwa (kluczowej dla uzyskania dostępu do informacji niejawnych) fakt, że był leczony psychiatrycznie, oraz rodzaj zażywanych leków. Tekst, który miał powstawać kilka tygodni w związku z weryfikacją informacji, jakie redakcja uzyskała od informatora, „GW” zapowiedziała w niedzielę 14 grudnia wieczorem. I od razu na platformie X rozpętała się mała wojna.
Okazało się, że w artykule nie ujawniono nazw leków, jakie miał zażywać Sławomir Cenckiewicz, choć jednocześnie podano ich szczegółowy opis wraz z dolegliwościami, na jakie są przepisywane. Naczelna Izba Lekarska wydała oświadczenie, w którym pisze wprost: „Informacje o przyjmowanych przez pacjenta lekach są daną szczególnie wrażliwą i ich publiczne ujawnienie nigdy nie powinno mieć miejsca”. Swój wpis zamieściło też Porozumienie Rezydentów OZZL: „(…) sprzeciw budzi już sam fakt sięgania po informacje o charakterze medycznym w artykułach medialnych, nie wspominając o ujawnianiu precyzyjnie opisanych grup leków. Szczególnie z zakresu psychiatrii, która w dalszym ciągu pozostaje społecznie stygmatyzowaną dziedziną medycyny. Wszelkie kwestie dotyczące zasadności pełnienia określonych funkcji publicznych lub zakresu dostępu do informacji powinny być rozstrzygane w trybie wewnętrznym, przez uprawnione organy i zgodnie z obowiązującymi procedurami, a nie poprzez ich selektywne ujawnianie w przestrzeni medialnej. Tym bardziej dziwi i rozczarowuje fakt, że takie praktyki pojawiają się w mediach, które jeszcze niedawno ostro krytykowały identyczne zachowania, gdy dopuszczał się ich poprzedni obóz rządzący.