W wakacje eksperci namawiali do masowych szczepień przeciwko grypie. Teraz, kiedy przyszła na nie pora, okazuje się, że nie ma szczepionek, bo rząd o to nie zadbał. Za to prorządowe media emitują reklamy, informujące komu należą się za darmo.
– Przychodnia w Kazimierzu Biskupim do tej pory nie dostała ani jednej dawki, podobnie jak inne przychodnie w Wielkopolsce – mówi Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Do połowy września zamiast dostawy otrzymała tylko maila z hurtowni, że coś przyjdzie w październiku, ale niech nie spodziewa się więcej niż 20, góra 30 proc. zamówionych ilości. Zamówiła tyle co zwykle – 600 szczepionek, w poprzednich latach o tej porze roku miała już zaszczepionych nawet 200 pacjentów. Janicka nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego szczepionek brak, zwłaszcza seniorom, którzy z telewizji dowiedzieli się, że już należą się im za darmo, i gotowi są posądzić lekarzy, że schowali je dla siebie.
Szef dużej warszawskiej przychodni ze złością mówi, że może to i dobrze, że do nich też zamówione szczepionki nie dotarły. – Rząd we wrześniu zdecydował, że służbom medycznym i seniorom 75 plus szczepionka należy się za darmo. Ale tylko w aptece, na receptę. Przychodnia, mimo że ma kontrakt z NFZ, o refundację nie może się ubiegać; gdyby więc szczepionki dostała, pacjenci, którym się one należą za darmo, też musieliby zapłacić. Pacjentom trudno ten absurd wytłumaczyć.
Osób w grupie ryzyka, dla których grypa tej jesieni może się okazać szczególnie groźna, jest w kraju około 13 mln, a potwierdzonych dostaw szczepionek tylko 1,8 mln. Ministerstwo Zdrowia ma nadzieję, że wytarguje u producentów jeszcze 200 tys. dawek. – Do aptek trafiło już około 20 proc. przewidzianych dostaw, reszta ma dotrzeć do końca roku – twierdzi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.