Moskal miał w minionym tygodniu urządzać się w Kancelarii Premiera, a musiał zamknąć się na kwarantannie w swoim mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu, zresztą niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego. W pierwszą sobotę października razem z Przemysławem Czarnkiem ogłaszali w Lublinie powstanie Społecznego Komitetu Budowy Pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tym mieście. Uroczyście, bez dystansu i bez maseczek. Już w poniedziałek okazało się, że Czarnek, który ma zostać nowym ministrem edukacji i nauki, ma koronawirusa. – To jakaś ironia losu – mówi z przekąsem jeden z posłów. – Nasz pierwszy rycerz na wojnie kulturowej i z ideologią LGBT, który ma zająć się edukacją młodych, zaraził szefa naszej partyjnej młodzieżówki, który głosi, że ta wojna kulturowa nie ma sensu.
Awanse Michała Moskala budzą zazdrość w partyjnych szeregach. – Urodził się w 1994 r., a Jarosław Kaczyński w 1949 r., może to jakaś magia liczb. A tak już na poważnie, to rzeczywiście prezes widzi w nim spory potencjał. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek ktoś tak szybko został wypromowany. No, może poza Mateuszem Morawieckim – twierdzi nasz rozmówca z PiS. Na Nowogrodzkiej Michał Moskal pracuje dopiero od tego roku. Kiedy jesienią 2019 r. Radosław Fogiel, jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, został posłem, zaczęto rozglądać się za jego następcą.
Przekonać młodych
Podobno wystarczyły dwa spotkania w cztery oczy Moskala z prezesem, aby go do siebie przekonał. Pomogły też rekomendacje ministrów Kamińskiego i Błaszczaka. Podobno Kaczyński rozpytywał też o młodego działacza wrogie sobie wewnątrzpartyjne obozy, które w sprawie Moskala były dość zgodne i przychylne.
Od początku roku terminował u słynnej Barbary Skrzypek, a już po Wielkanocy ona poszła odpocząć po 30 latach pracy dla prezesa.